Krzysztof Stempowski i Adam Szehidewicz przez długi czas doskonalili wyszukane receptury. Sześciu członkom jury podczas warszawskiego finału zaproponowali wykwintne dania. Na przystawkę zaproponowali: łososia wędzonego w ziołach na toście orkiszowym z blanszowanym żółtkiem oraz torcik z halibuta przekładany musem brokułowym na grzance z chleba orkiszowego z pastą truflową. Daniem głównym była natomiast roladka z łososia faszerowanego halibutem owinięta blanszowaną cukinią z purpurową krewetką marynowaną w bulionie. Kucharze na medal Cieknie Państwu ślinka? Jury konkursu również nie miało wątpliwości, że to jedne z najlepszych potraw. Studenci Wyższej Szkoły Turystyki i Hotelarstwa w Gdańsku zajęli drugie miejsce w kulinarnych zawodach. - To ogromny sukces moich chłopaków - cieszy się Danuta Wójcik, opiekun zawodowy gdańszczan. - Ciężko pracują, studiują, a znajdują jeszcze czas na rozwijanie swoich pasji. Byliśmy reprezentantami jedynej uczelni wyższej, która zakwalifikowała się do finałów. Warto tutaj podkreślić, że wszystkie dwuosobowe zespoły miały zaledwie 80 minut na przygotowanie swoich specjałów. Jakby tego było mało, w finale przyszło im losować składniki do potraw z czarnej skrzynki. - W półfinałach i finałach dosłownie w ostatnich sekundach kończyliśmy dania - mówi Krzysztof Stempowski, student trzeciego roku zarządzania gastronomią i hotelarstwem gdańskiej WSTiH. - Receptury do zawodów przygotowywaliśmy w pracy i w domu. Często uwijaliśmy się do późnych godzin nocnych. Obaj młodzi kucharze obowiązki na uczelni łączą z pracą w jednej z restauracji we Wrzeszczu. Ich rywale, uczniowie szkół gastronomicznych mieli więcej czasu wolnego. Podczas zawodów opiekunowie nie mogli pomagać startującym zawodnikom. Doskonałe zrozumienie - Musiałam stać z boku i przyglądać się rywalizacji - dodaje Danuta Wójcik. - W żaden sposób nie mogłam nic pomagać lub podpowiadać. Wszyscy mieli mało czasu, ale zespołom udało się w nim zmieścić. To kwestia organizacji pracy i wzajemnego zrozumienia. Opiekunka gdańskich kucharzy przedstawia podopiecznych jako pasjonatów. - Domowe pichcenie i pierwsze kroki w kuchni stawiałem pod okiem babci w wieku kilku lat - tłumaczy Krzysztof Stempowski. - Nie mieszkam już z rodzicami, ale jak już u nich jestem, to staram się ich odciążyć. W domu gotuje się zupełnie inaczej. Przygotowuje się przecież posiłek dla bliskich. Tryumf w konkursie zorganizowanym przez MAKRO Centrum HoReCa oraz Ogólnopolskie Stowarzyszenie Szefów Kuchni i Cukierni to dopiero początek zmagań. Jeszcze większe czekają gdańskich kucharzy w przyszłym roku. Mają bowiem szanse pojechać do Luksemburga na Olimpiadę Kulinarną. Wystąpią tam już jako młodzieżowi reprezentanci Polski. - To wielkie wyzwanie - mówią zadowoleni kucharze. - Już teraz opracowujemy nowe przepisy i szukamy najnowszych trendów kulinarnych.