Kilkadziesiąt osób podpisało się pod listem do burmistrza. - Jeśli mieszkańcy nie wyrażą zgody, zmian nie będzie - mówi Arseniusz Finster. Chodzi o ulice Pawła Findera, Marcelego Nowotki, Hanki Sawickiej, Armii Ludowej, Jedności Robotniczej i Janka Krasickiego. Pod koniec zeszłego roku Fundacja Inicjatyw Obywatelskich powołała społeczną komisję historyczną, która przyjrzała się życiorysom patronów tych chojnickich ulic. Uznano, że osoby te nie zasługują na to, żeby ich nazwiskiem mianowano ulice. - Nie zgadzam się na zmianę nazwy mojej ulicy. Wszystko trzeba będzie pozmieniać, iść do banku, gdzie mam konto - mówi Jerzy Muszyński z ulicy Hanki Sawickiej. - Nikt u nas nie był, o zdanie nie pytał. Mieszkamy tu już bardzo długo i tak jest dobrze - dodaje. Krok przed IPN Skąd taka inicjatywa fundacji Marcina Fuhrmanna? - W całym kraju IPN zwraca się do samorządów o zmianę nazw ulic, oczywiście, o ile nazwy te mają negatywne inklinacje historyczne - mówi prezes fundacji Mariusz Brunka. Według niego już czas na zmiany. - Na początku lat 90. zmieniano w Chojnicach nazwy ulic. Innego patrona doczekały się jednak tylko główne arterie, te mniejsze nie - mówi Mariusz Brunka. Fundacja napisała do przewodniczącego chojnickiej rady miejskiej, bo jedynie rada może w drodze uchwały zmienić nazwy ulic. Jak na razie nie ma żadnej odpowiedzi od przewodniczącego. Mieszkańcy na nie Osoby mieszkające przy kontrowersyjnych ulicach skierowały pismo do burmistrza. Kilka z nich napisało list i przeszło po domach, by pozbierać pod nim podpisy. Na biurko Arseniusza Finstera trafił druk z kilkudziesięcioma parafkami. Burmistrz po lekturze pisma uznał, że bez zgody mieszkańców żadnych zmian w Chojnicach nie będzie. Boją się kosztów Dlaczego mieszkańcy protestują? Boją się przede wszystkim formalności, jakie przyjdzie im załatwiać i kosztów związanych z wymianą dokumentów. Trzeba będzie starać się o nowe dowody osobiste, prawa jazdy, iść do banku podać inny adres. Duże koszty poniosą prowadzący działalność gospodarczą. - Mi nie przeszkadza nazwa ulicy. Mieszkam tu od pierwszej klasy szkoły podstawowej i zawsze ta ulica nazywała się Hanki Sawickiej - mówi Edyta Muszyńska. Koszty na miasto Pracownicy Fundacji Marcina Fuhrmanna uważają, że mieszkańcy nie powinni ponosić kosztów związanych z wymianą dokumentów. - To miasto powinno ponieść koszty tej decyzji - mówi Mariusz Brunka. Samorząd jednak nie ma prawnego obowiązku finansowania wymiany dokumentów swoich mieszkańców. - W prawie nie ma też zakazu poniesienia tych kosztów. Przecież to kilkadziesiąt złotych od osoby. Poza tym zmiany można przeprowadzać sukcesywnie. Można je rozłożyć w czasie - dodaje prezes fundacji. Sprawa chojnickich ulic na pewno poruszona zostanie na kwietniowej sesji rady miejskiej. Michał Rytlewski