Patryk wyszedł z domu 2 czerwca. Powiedział rodzicom, że wyrusza w rejs. Nie zdziwiło ich to - w ubiegłym roku chłopak pracował przez kilka miesięcy jako oficer pokładowy na kilku prywatnych jachtach, pływających m.in. po Karaibach. Zawsze jednak utrzymywał z bliskimi kontakt. Tym razem jednak nie chciał zdradzić ani dokąd jedzie, ani kiedy wróci, a już po kilku godzinach jego telefon zamilkł. Policjantom udało się ustalić, że 2 czerwca zgłosił w Urzędzie Miejskim w Gdyni tzw. "pobyt czasowy" w Nowej Zelandii do 2012 roku, a potem przepadł bez śladu. Rodzice szukali syna ponad dwa miesiące. W połowie lipca, kilka kilometrów od brzegu, na wysokości wejścia do gdańskiego portu, wyłowiono z Bałtyku zwłoki mężczyzny ze skrępowanymi sznurem rękami. Okazało się, że znalezione przy nich rzeczy należały do zaginionego żeglarza. Do końca jednak nie tracono nadziei. Na początku sierpnia badania DNA potwierdziły jednak, że to ciało Patryka. Śledztwo w sprawie śmierci 24-latka nadzoruje Prokuratura Gdańsk Oliwa, jednak, jak podkreśla pełnomocnik rodziców Patryka - Janusz Kaczmarek - materiał dowodowy jest bardzo ubogi. Dlatego państwo Palczyńscy, rodzice chłopaka, na własną rękę zbierają informacje i apelują o pomoc w poszukiwaniu sprawców zbrodni ich syna. W akcję włączyli się także żeglarze i bliscy przyjaciele Patryka, którzy postanowili ufundować nagrodę dla osoby, która pomoże wyjaśnić okoliczności śmierci 24-latka. Każdy, kto posiada jakiekolwiek wiadomości w tej sprawie, proszony jest o kontakt e-mailowy: kancelaria@janusz-kaczmarek.pl, j.palczynska@gmail.com lub telefoniczny: 511 872 775. IN