Trzy wskazane miejsca, w których mógł znajdować się wrak, okazały się nietrafione. Ekspedycja kończy się w piątek po południu. Ekspedycja archeologiczna, zorganizowana przez MW we współpracy z gdańskim Centralnym Muzeum Morskim (CMM), rozpoczęła się w poniedziałek. Uczestnicy wyprawy, odbywającej się na pokładzie ORP Lech, mieli nadzieję, że uda się zlokalizować "Książkowca", przeszukać jego wnętrze i wydobyć na powierzchnię kryjące się w nim zabytki. Jak poinformował rzecznik MW Bartosz Zajda, przez pierwsze dwa dni wyprawy niesprzyjająca pogoda (silny wiatr i duże fale) uniemożliwiały badania w rejonie, gdzie - według rybaków - miał zalegać wrak. - ORP Lech zajął zatem pozycję na innym akwenie, na którym przez dwa dni prowadzono szkolenie nurków głębokowodnych - dodał Zajda. W środę pogoda poprawiła się i okręt udał się w rejon poszukiwań. Jak powiedział Zajda, za pomocą sonaru zbadano trzy prawdopodobne pozycje zalegania wraku i obszar w promieniu 600 metrów w każdym z tych miejsc. Jednak sondaż sonarowy nie potwierdził obecności wraku "Książkowca" w tych miejscach. - Podjęto decyzję, aby dalszą część nurkowań i prac archeologicznych prowadzić na innym obiekcie - wraku "Zbożowca", na północ od Półwyspu Helskiego, gdzie około miesiąc temu Marynarka Wojenna we współpracy z Centralnym Muzeum Morskim prowadziła już badania - poinformował Zajda. Penetracja zalegającego na głębokości 80 metrów "Zbożowca" przyniosła efekt w postaci kilku eksponatów, które wydobyto z wraku. Są wśród nich m.in. próbki drewna, które po analizie dendrochronologicznej (pozwala ona ustalić wiek drewna po układzie słojów) mogą pomóc ustalić dokładny czas budowy powstałego w XVIII wieku "Zbożowca". W piątek po południu ORP Lech, na którego pokładzie znajdują się nurkowie z 3 Flotylli Okrętów oraz Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków, wróci do Gdyni. Szczątki statku nazywanego "Książkowcem", leżą na dnie Bałtyku około 60 mil morskich na północ od Rozewia. Wstępnie zlokalizowali go rybacy, których sieci, co jakiś czas zahaczają o elementy wraku. Przed kilkoma laty rybakom udało się nawet wyłowić przypadkiem parę przedmiotów z wraku. Była wśród nich książka, której kartki po wydobyciu rozpłynęły się w wodzie, ocalała jednak okładka. Właśnie z powodu tego zdarzenia statek nazwano "Książkowcem". Jak powiedziała Iwona Pomian z gdańskiego CMM, dziś niewiele można powiedzieć o statku. Nie wiadomo nawet, czy był to okręt czy statek handlowy. - Przypuszczamy, że może on pochodzić z XVII wieku, ale są to tylko domniemania oparte na wieku talerzy, które wyłowiono z wraku - wyjaśniła.