Asseco Prokom: David Logan 18, Qyntel Woods 12, Ronnie Burrell 10, Przemysław Zamojski 7, Filip Dylewicz 6, Tyrone Brazelton 5, Daniel Ewing 4, Aniekan Archibong 4, Pat Burke 2, Adam Hrycaniuk 0; Olympiakos: Nikola Vujcic 21, Georgios Printezis 12, Ioannsi Bourousis 12, Lynn Greer 10, Yotam Halperin 7, Theodoros Papaloukas 7, Sofoklis Schortsanitis 7, Jannero Pargo 7, Zoran Erceg 4, Panagiotis Vasilopoulos 3, Michalis Pelekanos 3, Igor Milosevic 0; Mistrzowie Polski jedynie w pierwszej kwarcie dotrzymywali kroku rywalom z Pireusu. Podopieczni Tomasa Pacesasa dobrze rozpoczęli i objęli prowadzenie 11:6 po celnym rzucie za trzy punkty Burrella. Zespół z Grecji zniwelował straty, co było zasługą głównie chorwackiego środkowego Nikoli Vujcica. W kolejnych częściach spotkania Grecy mieli coraz większą przewagę, widoczną szczególnie w walce pod tablicami (Olympiakos wygrał w tym elemencie 39:20). Już w drugiej kwarcie koszykarze Asseco zostali pozbawieni wszelkich złudzeń. Grecy poprawili grę w obronie, więcej punktów zaczęli zdobywać spod samego kosza, umiejętnie wykorzystywali też przewagę warunków fizycznych nad gospodarzami. Olympiakos z każdą akcją powiększał przewagę i już do przerwy losy meczu były rozstrzygnięte, bo Olympiakos prowadził 50:32. W trzeciej odsłonie koszykarze Olympiakosu kontrolowali wynik utrzymując przewagę na poziomie około 18 punktów. Koszykarze z Pireusu na początku ostatniej kwarty znów przyspieszyli i wygrali pierwsze pięć minut 10:2. - Przeciwnicy zdemolowali nas pod tablicami. Jestem zdziwiony, że mecz wyglądał tak słabo "energetycznie", zawiedli w zasadzie wszyscy koszykarze oprócz Archibonga i Zamojskiego - powiedział po meczu trener Asseco Prokomu Tomas Pacesas. - Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy grać w mieście, które kocha koszykówkę. Wiedzieliśmy przed meczem, że Prokom dobrze gra na własnym parkiecie. Życzę tej drużynie i jej fanom, aby wytrwali przy niej i pracowali nad przyszłością zespołu - powiedział po meczu trener Olympiakosu, przed laty wybitny zawodnik reprezentacji Grecji Panagiotis Giannakis.