Płk Marek Witczak, szef obrony przed bronią masowego rażenia Sztabu Generalnego, uspokaja, że w naszym kraju w tym momencie nie ma już nawet śladu po broni chemicznej. Polska nigdy nie produkowała broni chemicznej, siły zbrojne jej nie używały, a dzisiaj nie ma jej również na składach. To oczywiście nie oznacza, że na terenie naszego kraju broni chemicznej nie było. Po stacjonujących w Polsce wojskach radzieckich odziedziczyliśmy ponad 10 ton adamsytu - gazu bojowego. Jego zniszczenie trwało około roku. Proces jest nieodwracalny i jest polskim patentem. Jak neutralizuje się broń chemiczną, posłuchaj w relacji warszawskiego reportera RMF Jana Mikruty: Innym nierozwiązanym problemem jest broń chemiczna zalegająca w morzach i oceanach. Kilka lat temu dwie firmy: szkocka i brytyjska zaproponowały neutralizację śmiercionośnych składowisk. Według obliczeń miałoby to zająć około 10 lat i kosztować 10 mld dolarów. Do realizacji projektu nie doszło. Na dnie Bałtyku zalega kilkadziesiąt tysięcy ton iperytu, groźnego środka bojowego z czasów II wojny światowej. Niespełna dwa lata temu w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni opracowano specjalny program naukowy, który pomógłby ustalić, jak duże zagrożenie stanowi zatopiona broń chemiczna. Zbadanie kosztowałoby około 800 tys. zł. W skład badawczy oprócz specjalistów z akademii wejść mieli jeszcze pracownicy z Instytutu Morskiego oraz Wojskowej Akademii Technicznej. Niestety, Komitet Badań Naukowych odrzucił tę ofertę. Rosjanie ostrzegają jednak, że zatopiony w morzu iperytu grozi katastrofą ekologiczną. Może nie za rok, ale za 3-4 lata. Aby jej uniknąć, trzeba już dziś podjąć działania. Być może dzięki temu unikniemy wypadków z przeszłości. W 1955 roku na plaży w Darłowie poparzonych zostało ponad 100 dzieci. Z kolei 5 lat temu rybacy z Władysławowa wyłowili bryłę iperytu.