O wystosowaniu przez prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego oficjalnego pisma do wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, poinformowały we wtorek służby prasowe sopockiego magistratu. "Pragnę wyrazić swoje oburzenie z powodu bezpardonowego ataku pańskiego doradcy ds. politycznych i historycznych, Krzysztofa Wyszkowskiego, na prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz. Jako wieloletni urzędnik samorządowy chciałbym zwrócić uwagę, że zachowanie pana Wyszkowskiego urąga godności urzędnika państwowego" - napisał Karnowski w liście. "Słowo może zabić" "Warto przypomnieć do jakiej tragedii w styczniu br. doprowadził kilkuletni hejt wobec naszego kolegi śp. Pawła Adamowicza Prezydenta Gdańska. Ta dramatyczna sytuacja była potwierdzeniem znanego powiedzenia, że słowo może zabić. Nieodpowiedzialne, czasami wręcz głupie wypowiedzi potrafią stygmatyzować, krzywdzić, sprawiać ból. Nie tylko osobie obmawianej, ale również jej bliskim, często małoletnim. Obaj jesteśmy rodzicami, wiemy, jak wrażliwe potrafią być dzieci, jak łatwo je skrzywdzić" - napisał też Karnowski. "Ponieważ nie jest to pierwsze niegodne zachowanie Krzysztofa Wyszkowskiego, apeluję do Pana Wojewody i oczekuję jednoznacznej i radykalnej reakcji. Pobłażanie złu, przymykanie na nie oczu, to godzenie się na zło, hejt i przemoc" - zakończył swoje pismo prezydent Sopotu. Biuro prasowe Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego poinformowało we wtorek PAP, że Wyszkowski przebywa aktualnie na urlopie i dopiero po jego powrocie do pracy wojewoda podejmie ewentualne kroki w tej sprawie. Wyszkowski obraża Dulkiewicz Pod koniec minionego tygodnia Wyszkowski zamieścił na swoim koncie na Twitterze kilka wpisów odnoszących się do planów miasta dotyczących obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. "Dulkiewicz nie wie nawet tego, kto jest ojcem jej córki, więc nic dziwnego, że do swoich bezecnych szaleństw na rocznicę wojny wybrała niemieckiego oszusta i żydowskiego aferzystę. Gdańszczanie - obudźcie się i odeślijcie tę tuskoidową bandę antypolaków do domu wariatów" - napisał. W kolejnym wpisie dodał: "1.09 finałem tuskoidowego 'świętowania' będzie mianowanie ojcem dziecka Dulkiewicz N.N. kanoniera z pancernika Schlezwig-Holstein poległego w ataku na Westerplatte. Ambasadorzy Niemiec i Rosji, wręczą jej zaległe alimenty w zamian za odszkodowanie za ludobójstwo Polaków. Dulkiewicz nie była prostytutką i wiedziała, kto był ojcem. Ale razem z nim popełniła przestępstwo zatajając jego nazwisko i odpowiedzialność za opiekę nad dzieckiem. Zrobili to zapewne dla własnej korzyści, ale z krzywdą dla swojej córki i powinni za to zostać ukarani". Prezydent wniesie pozew? W odpowiedzi na wpisy Wyszkowskiego Dulkiewicz napisała: "Jestem odporna i nie może mnie pan obrazić, panie @KWyszkowski Nie interesuje mnie też stan pana umysłu, ale trzeba ponosić odpowiedzialność za słowa! Procedury określone prawem ruszyły. Na przyszłość radzę panu i innym jedno - trzymajcie się z daleka od mojego dziecka!". Dzień po zamieszczeniu swoich wpisów Wyszkowski usunął je i zamieścił notatkę: "Moje wczorajsze wpisy o prezydent Dulkiewicz były zbyt agresywne - przepraszam". "Ależ nie chciałem Pani obrażać, a tylko upomnieć za szaloną agresję, którą wprowadza Pani do polskiego życia publicznego. I proszę nie insynuować, że chodziło o Pani dziecko, bo to bzdurny i niegodny wybieg w celu zafałszowania odpowiedzialności Pani za kompromitowanie Gdańska" - dodał. Rzecznik prasowy Dulkiewicz Daniel Stenzel informował w poniedziałek PAP, że prezydent Gdańska zwróciła się do prawników, którzy mają przeanalizować sprawę. Po tych analizach zostanie podjęta decyzja, czy w sprawie zostanie wniesiony pozew. Krytyka wobec artykułu Wpisy Wyszkowskiego miały związek z informacją, która w ostatnich dniach ukazała się na oficjalnym miejskim portalu www.gdansk.pl. Materiał zapowiadał wydarzenia zaplanowane w Gdańsku przez m.in. Fundację Pojednanie w 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Organizacja chce zaprosić na obchody m.in. przedstawicieli środowisk żydowskich, potomków niemieckich nazistów oraz potomków ich polskich ofiar. W ramach kilkudniowego wydarzenia zaplanowano m.in. wspólną kolację i konferencję "o trudnej historii polsko-niemieckiej, ale też o budowaniu relacji między narodami". 1 września uczestnicy wydarzenia mają wziąć udział w porannych obchodach na Westerplatte, a po południu tego dnia - w Marszu Życia. Zamieszczony przez miejski portal ustęp dotyczący marszu mówił: "zaplanowano Marsz Życia, czyli radosny pochód który rozpocznie się nieopodal Teatru Szekspirowskiego. Stamtąd uczestnicy marszu przejdą pod Bramę Zieloną, gdzie zaplanowano koncert, tańce i wspólne świętowanie". Dzień później wpis został zmieniony i brzmiał: "zaplanowano Marsz Życia, czyli pochód, który rozpocznie się nieopodal Teatru Szekspirowskiego. Stamtąd uczestnicy marszu przejdą pod Bramę Zieloną, gdzie zaplanowano koncert, pokazy tradycyjnego tańca i wspólne przeżywanie rocznicy". Zarówno pierwotna, jak i zmieniona wersja artykułu spotkała się z krytyką m.in. gdańskich radnych PiS. Szef klubu radnych PiS w gdańskiej Radzie Miasta Kacper Płażyński powiedział dziennikarzom, że radni "traktują go jako kolejną prowokację ze środowiska pani prezydent Dulkiewicz, kolejną prowokację, która jest jednak skierowana na to, żeby Polaków dzielić, żeby wywoływać jakieś bardzo niedobre emocje". W odpowiedzi Dulkiewicz wyjaśniała, że "sugestie, jakoby władze miasta chciały naruszyć godność ofiar wojny, są po prostu absurdalne i nieprawdziwe". "Są wypaczeniem przesłania, które ma płynąć z wydarzenia o nazwie Marsz Życia. W zgodzie budować przyszłość w imię dobrych relacji dobrosąsiedzkich, w szukaniu tego, co łączy, a nie dzieli, w patrzeniu w przyszłość - to jest jedyne przesłanie, które powinno płynąć z Marszu Życia organizowanego 1 września w Gdańsku" - podkreślała Dulkiewicz.