Inwestycja już od dawna budziła kontrowersje. Wątpliwości mieli m.in. opozycyjni radni. Kontrowersje wracają po tym, jak urzędnicy przyznali, że chcą by nową szkołą zarządzał prywatny podmiot. Konkurs najprawdopodobniej zostanie ogłoszony w piątek. Władze miasta tłumaczą, że w ten sposób chcą oszczędzić na zarządzaniu nową placówką. Rocznie miasto ma zarabiać na czynszu 1,5 miliona złotych, ale to nie jedyny zysk. - Przekazanie podmiotowi prywatnemu daje możliwość odzyskania VAT-u od budowy tej szkoły. A VAT na poziomie prawie 7 milionów złotych to bardzo duże pieniądze. Miasto przeznaczyłoby je jako wkład własny do budowy kolejnej szkoły na obrzeżach Gdańska. W Kowalach chcemy budować szkołę wspólnie z Kolbudami i Pruszczem Gdańskim - mówi Dariusz Wołodźko z biura prasowego prezydenta Gdańska. Rodzice nie będą płacić czesnego Szkoła w Kokoszkach ma być szkołą rejonową i przyjąć ponad 600 uczniów. Według urzędników, ich rodzice nie będą płacić czesnego. Zarządca ma zarabiać inaczej. - Na pewno mógłby tak gospodarować subwencją oświatową od miasta, aby uzyskać dochód. Oprócz tego miałby do dyspozycji całą szkołę z infrastrukturą, dzięki której mógłby czerpać zyski z tego, co dzieję się poza godzinami lekcyjnymi. Wszystko to kwestia obrotnego operatora, który potrafiłby jeszcze więcej z tego uzyskać - mówi Wołodźko. "Będzie na czym zarabiać" A będzie na czym zarabiać. Szkoła ma działać już od września przyszłego roku. Co ciekawe i zaskakujące, w ciągu kolejnego roku przy podstawówce, w ramach tej samej inwestycji powstać ma też... kompleks wypoczynkowy z basenem i salonem SPA. - Po co? Tak zdecydowano już na etapie projektu. Szkoła ma być takim centrum dzielnicowym. Ma być otwarta na lokalną społeczność, żeby można było w niej organizować życie także popołudniami czy wieczorami. Ma w niej też działać filia wojewódzkiej i miejskiej biblioteki publicznej oraz siedziba rady dzielnicy - przekonuje Wołodźko. Warunki konkursu na zarządcę obiektu są już niemal opracowane. Umowa najpewniej będzie z nim podpisana na 6 lat. Miasto zakłada, że jeśli nie znajdzie się nikt chętny, nie będzie szukać na siłę i placówka pozostanie szkołą publiczną. Kuba Kaługa