Zakaz wzbudził w Gdańsku wiele kontrowersji i dyskusji. Miał to być sposób na walkę z osobami niepożądanymi - m.in. bezdomnymi - którzy często przesiadują w budynku dworca. Nie podobał się jednak większości osób, dlatego zarządca dworca postanowił odpuścić. - Nasz nowy zarządca chciał dobrze, ale wyszło nie najlepiej. Niefortunne to było. W związku z tym lepiej się wycofać zawczasu, niż udowadniać, że to jest dobre - podkreśla w rozmowie z reporterem radia RMF FM Adam Neuman, dyrektor Rejonu Dworców Kolejowych w Gdańsku. Podróżni doceniają fakt, że w tej sprawie przyznano się do błędu. - To dobrze, że zdjęli tabliczkę. Sama bardzo często bywam na dworcu, więc mogę sobie usiąść i spokojnie poczekać - mówi jedna z pasażerek. Zauważa jednak, że fakt zdjęcia tabliczek, nie rozwiązuje problemu, przez który ją powieszono. Jak z nim walczyć? - Nie należy wyganiać, ale po prostu pokazywać drogę. Doradziłbym lepszą współpracę z MOPS-em, ośrodkami pomocy społecznej - mówią pasażerowie. - Może wyznaczyć jakieś pomieszczenie, gdzie mogliby, zwłaszcza teraz w okresie już jesienno-zimowym, przekimać sobie tę nockę? - zastanawia się kolejny z podróżnych. Takie rozwiązanie jednak raczej nie wchodzą w grę. - Jako PKP S.A. nie powinniśmy nawet za bardzo angażować się w politykę bezdomności, bo od tego są inne instytucje. Natomiast po remoncie każdego z dworców, będziemy się starali, żeby ochrona na dworcach i Straż Ochrony Kolei i Straż Miejska w jakiś sposób eliminowała te zjawiska. Gdańsk niedługo będzie remontowany, nie będzie tutaj poczekalni - będzie zupełnie w innym miejscu. W związku z tym bezdomny już tam nie przyjdzie. Nie będzie potrzeby zakładania takich tablic - wyjaśnia Neuman.