Podczas rejsu natrafiono na szereg obiektów podwodnych, w tym wrak parowego statku handlowego, który wpłynął na minę, oraz wrak metalowego żaglowca. Miejsce spoczynku ORP "Orzeł" i jego bohaterskiej załogi nadal pozostaje nieznane - poinformował rzecznik ekspedycji, Wojciech Godlewski. Katamaran z 16-osobową załogą ma powrócić do Gdyni we wtorek 12 sierpnia. - Choć nie udało się odnaleźć okrętu, to dzięki ekspedycji wykluczyliśmy dotychczasową hipotezę o prawdopodobnym miejscu jego zatopienia. Poza tym przypomnieliśmy historię "Orła" milionom Polaków - zaznaczył Godlewski. Nie wykluczył, że w przyszłości dojdzie do nowej ekspedycji, ale wcześniej trzeba ustalić nową przypuszczalną lokalizację wraku ORP "Orzeł". Ekspedycja wyruszyła 27 lipca. Około 150 mil na zachód od cieśniny Skagerrak zbadała wytypowany obszar o wymiarach 15 na 20 mil morskich. Poszukiwania odbywały się za pomocą sonaru ciągniętego za statkiem na linie o długości 30 metrów. Na pokładzie katamaranu znajdował się też robot podwodny, który może wykonywać zdjęcia. Przygotowania do ekspedycji, której celem było odnalezienie wraku ORP "Orzeł", rozpoczęły się przed trzema laty. W tym czasie grupa osób związanych z Morską Agencją Poszukiwawczą (MAP), która zorganizowała wyprawę, przeprowadziła m.in. badania polskich i zagranicznych archiwów. Najbardziej prawdopodobna wydawała się hipoteza zakładająca, że jednostka poszła na dno po tym, jak trafiła na jedno z niemieckich pól minowych. ORP "Orzeł" został zbudowany w okresie międzywojennym, dzięki składkom polskiego społeczeństwa, w jednej z holenderskich stoczni. Wyposażony w 12 wyrzutni torpedowych, jedno podwójne działko przeciwlotnicze oraz podwójny przeciwlotniczy karabin maszynowy, zawinął do portu w Gdyni 10 lutego 1939 roku. Na powierzchni wody jednostka mogła osiągnąć prędkość 20 węzłów na godzinę, pod wodą - 9 węzłów. Bez uzupełniania zbiorników paliwa mogła przepłynąć 7 tys. mil morskich (pod wodą - 100 mil). Maksymalnie okręt mógł zejść na 80 metrów pod powierzchnię. Rano 1 września 1939 roku "Orzeł" wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim od strony morza. 15 września okręt zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana. Jednostka została internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia. W nocy polscy marynarze porwali okręt z estońskiego portu i kierując się mapami narysowanymi z pamięci popłynęli w kierunku Anglii. Po czterdziestodniowym rejsie, ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth na wybrzeżu Wielkiej Brytanii. "Orzeł" został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth. Zimą okręt wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 roku ORP "Orzeł" zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię. Wieczorem 23 maja 1940 roku załoga ORP "Orzeł" wypłynęła na swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji jednostka już nie wróciła.