Tragiczny wypadek na polu. Trzydziestoletni mężczyzna włożył rękę w tryby kombajnu do ziemniaków. Lekarze walczyli o uratowanie prawej ręki. Rolnik przeżywał ogromne bóle, kiedy ratownicy próbowali uwolnić go z maszyny. Strażacki wóz musiał wrócić do Chojnic na sygnale po morfinę, żeby złagodzić cierpienie trzydziestolatka. Lekarze walczyli o uratowanie ręki mężczyzny do końca. Czekali czy dojdzie do ukrwienia kończyny. Niestety rękę trzeba było amputować. Strażacy walczyli z maszyną Służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie w środę 15.10 około południa. Na miejsce pojechali strażacy i pogotowie ratunkowe. Ratowników wezwali ludzie, którzy wraz z trzydziestoletnim mężczyzną zbierali ziemniaki na polu pod Nieżychowicami. Wypadek wyglądał tragicznie. Ratownicy na miejscu zobaczyli mężczyznę z ręką w kombajnie do kartofli. Rolnik nie mógł się wydostać. Strażacy szybko przystąpili do akcji. Zabrali się za wyciąganie kończyny poszkodowanego. Musieli rozebrać maszynę, rozkręcić tryby, w których mężczyzna był uwięziony. Straszny ból Trzydziestolatek był cały czas przytomny. Nawet podpowiadał strażakom, jaką śrubę należy odkręcić. Wydobycie go z maszyny nie było jednak łatwe i trwało sporo czasu. Ratownicy postanowili pojechać na sygnale do Chojnic po morfinę, żeby złagodzić ból poszkodowanego. - To była bardzo skomplikowana akcja. Trzeba było rękę poszkodowanego wyciągać bardzo delikatnie, żeby nie uszkodzić jej jeszcze bardziej - mówi rzecznik prasowy chojnickiej straży pożarnej Dariusz Folerzyński. W końcu udało się ją wydobyć. Trzydziestolatek przebywał w maszynie prawie półtorej godziny. Zmiażdżone kości Poszkodowany trafił do szpitala. Od razu był operowany. Jak udało się nam ustalić, miał zmiażdżone kości ręki. Kończyna była w maszynie prawie cała. Teraz pacjent leży na oddziale ortopedii. Lekarze czekali na ukrwienie ręki. Niestety konieczna była amputacja. Policja sprawę przekazała do prokuratury. Śledztwo będzie najprawdopodobniej dotyczyło ciężkiego uszkodzenia ciała. Michał Rytlewski