Było to trzecie zwycięstwo mistrza Polski w grupie G. Po znakomitym, zaciętym meczu mistrz Polski okazał się lepszy od mistrza Rosji. Asseco nie udało się jednak odrobić strat z pierwszego spotkania z Moskwy, w którym przegrało 73:84. Początek meczu należał do CSKA, które prowadziło 15:5 i 20:10, ale dzięki akcjom Ratko Vardy i Qyntela Woodsa gospodarza zdołali jeszcze w pierwszej kwarcie zniwelować przewagę rywali do pięciu punktów. Gdynianie poszli za ciosem i znakomicie zagrali w drugiej odsłonie. Co prawda po trzecim rzucie za trzy punkty Wiktora Chriapy CSKA wygrywało 32:25 (13. minuta), jednak 120 sekund później, po świetnym podaniu Davida Logana i rzucie Adama Hrycaniuka, Asseco po raz pierwszy uzyskał prowadzenie 34:33, w czym udział miał także Jan-Hendrick Jagla, który wcześniej zdobył pięć punktów z rzędu. Po 20 minutach Prokom prowadził 48:43. W trzeciej kwarcie role ponownie się odwróciły. CSKA dyktowało warunki, a przyczyniła się do tego głównie gra Ramunasa Siskauskasa, który zdobył w tej części 11 punktów. Co prawda najlepszy w tym momencie snajper CSKA popełnił czwarty faul i usiadł na ławce rezerwowych, ale ciężar zdobywania punktów wzięli na siebie inni koszykarze moskiewskiego zespołu. Po rzutach zza linii 6,25 m Trajana Langdona i J.R. Holdena CSKA wygrywało w 30 minucie 69:64. Ostatnie słowa należało jednak do Asseco. Pierwsze 150 sekund czwartej kwarty zawodnicy gospodarzy wygrali 12:2. Do kosza rywali trafiali na przemian Logan z Woodsem. Kiedy dwa punkty dołożył Hrycaniuk, mistrzowie Polski prowadzili w 33. minucie 76:71. Trener Jewgienij Paszutin poprosił o przysługującą mu przerwę, ale jego uwagi na wiele się nie zdały, bowiem w 36 minucie, po "trójce" Jagli, było 79:72 dla gospodarzy, którzy w emocjonującej końcówce nie dali odebrać sobie zasłużonego zwycięstwa.