Kilka tygodni temu gdańska Prokuratura Apelacyjna prowadząca postępowanie w sprawie samorządowca, zgodziła się, by Karnowski zapoznał się z materiałami zgromadzonymi przez śledczych. Zgodnie z przepisami nakazującymi zachowanie tajemnicy śledztwa, prezydentowi Sopotu wolno przejrzeć materiały, nie może on jednak mówić o ich treści. "Po lekturze ponad dwudziestu tysięcy stron stwierdzam wraz z moimi prawnikami: Nie ma tam niczego, co mogłoby świadczyć przeciw mnie! Jest za to wiele nieprawidłowości, naruszeń prawa i procedur" - napisał w piśmie wysłanym w czwartek do ministra sprawiedliwości prezydent Sopotu. Karnowski twierdzi też w piśmie, iż nie obawia się procesu sądowego, bo jest przekonany, że "zostanie oczyszczony". "Obawiam się jedynie, że będzie on trwał niezmiernie długo, kilka lat, co uniemożliwi mi dalszą pracę dla dobra miasta, regionu czy kraju oraz działalność polityczną" - pisze samorządowiec. W tym samym piśmie oprócz prośby o ujawnienie materiałów Karnowski prosi także o "przeniesienie śledztwa, bądź jego umorzenie". Jak poinformował w czwartek rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, Krzysztof Trynka, śledztwo w sprawie prezydenta Sopotu jest w końcowej fazie. Trynka dodał, że prokuratura otrzymała już ostatnią ekspertyzę, na którą czekali śledczy - wykonaną w krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych opinię fonoskopijną dotyczącą nagrania będącego jednym z głównych dowodów w sprawie Karnowskiego. Rzecznik nie chciał ujawnić treści ekspertyzy, która miała ostatecznie rozwiać wątpliwości, co do mocy dowodowej nagrania. Zawiera ono zapis rozmowy, w której Karnowski miał jakoby złożyć korupcyjną propozycję trójmiejskiemu biznesmenowi Sławomirowi Julke. Biznesmen dostarczył śledczym tylko kopię nagrania. Jak powiedział, dyktafon, na którym znajdował się oryginał nagrania, został zniszczony. Karnowski wielokrotnie mówił dziennikarzom, że w jego przekonaniu Julke spreparował nagranie dostarczając śledczym "tylko części rozmowy lub przedstawiając nagranie z przerwami". Powiedział także że - ze względu na tajemnicę śledztwa, nie może ujawnić treści ostatniej ekspertyzy. - Powiem tylko, że uważam, iż jest ona dla mnie korzystna - dodał prezydent Sopotu. Postępowanie dotyczące prezydenta Karnowskiego wszczęto w lipcu 2008 roku po tym, jak do prokuratury zgłosił się trójmiejski przedsiębiorca Sławomir Julke. Zeznał on, że w marcu 2008 roku Karnowski zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań. Zdaniem biznesmena, który planował przebudowę strychu kamienicy w Sopocie, prezydent chciał dostać lokale jako zapłatę za pomoc w uzyskaniu od swoich urzędników koniecznych pozwoleń na przebudowę. Julke dostarczył prokuraturze nagranie rozmowy z Karnowskim, która miała dowodzić winy prezydenta. W efekcie postępowania wobec Karnowskiego, pod koniec stycznia ubiegłego roku gdańska prokuratura zarzuciła mu, ze złożył korupcyjną propozycję Sławomirowi Julke. Ponadto samorządowiec usłyszał zarzut przyjęcia korzyści majątkowych w wysokości ponad 67 tys. zł od miejscowego dilera samochodowego Włodzimierza Groblewskiego. Diler miał sprzedać prezydentowi po zaniżonej cenie (w sumie o 52,2 tys. zł) trzy auta, serwisować je za darmo (wartość usług oceniono na 13,4 tys. zł) oraz wykonać w domu Karnowskiego bezpłatnie prace remontowe warte 1,8 tys. zł. Kolejną łapówkę, zdaniem prokuratury w postaci wykonanych bezpłatnie usług budowlanych o wartości 2 tys. zł, Karnowski miał przyjąć od innego miejscowego przedsiębiorcy - Mariana D. Śledczy zarzucili też Karnowskiemu, że w 2007 roku, przed przetargiem na samochody dla magistratu, złożył fałszywe oświadczenie, w którym stwierdził, że z firmą prowadzoną przez Włodzimierza Groblewskiego nie łączą go stosunki, które mogą budzić wątpliwości co do jego bezstronności wobec tej firmy. Po postawieniu zarzutów Karnowski został zatrzymany, a prokuratura wnioskowała o areszt, ale sąd w dwóch instancjach zdecydował, że prezydent pozostanie na wolności. Na początku kwietnia ubiegłego roku prokuratura uzupełniła jeden z zarzutów wobec Karnowskiego; uznała, że Karnowski skorzystał z 12, a nie 11 bezpłatnych napraw oferowanych przez Groblewskiego. Dwunasta naprawa miała mieć wartość 3,7 tys. złotych. Prokuratura zdecydowała też o zastosowaniu wobec Karnowskiego środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 35 tys. zł. W połowie maja 2009r. odbyło się referendum, w którym mieszkańcy Sopotu odpowiadali na pytanie czy chcą, by Karnowski pozostał na stanowisku prezydenta. Wynik głosowania okazał się dla niego korzystny. Karnowski zapowiedział jednak, że nie będzie startował w kolejnych wyborach samorządowych. Po nagłośnieniu całej sprawy Karnowski, który był jednym z założycieli Platformy Obywatelskiej na Pomorzu, zrezygnował z członkostwa w tej partii.