W czwartek rano prezydent Sopotu stawił się w prokuraturze, do której został wezwany. Po wyjściu odmówił udzielenia informacji. Powiedział, że został upomniany przez śledczych, by nie rozmawiał z mediami na temat szczegółów toczącego się przeciwko niemu postępowania. - Prokurator dał mi do zrozumienia, że za dużo gadam - stwierdził Karnowski. Towarzysząca prezydentowi Sopotu mecenas Romana Orlikowska- Wrońska powiedziała dziennikarzom jedynie, że śledczy skorygowali w nieznacznym stopniu jeden z postawionych pod koniec stycznia Karnowskiemu zarzutów. Trynka wyjaśnił, że uzupełniony został zarzut dotyczący przyjęcia przez prezydenta Sopotu od miejscowego dilera samochodowego korzyści majątkowej w postaci bezpłatnych napraw samochodów. Dotąd zarzut ten dotyczył jedenastu napraw, w czwartek dodano do niego dwunastą usługę. Jak poinformował Trynka, wcześniej prokuratura dysponowała kserokopią faktury oraz dowodu wpłaty, które "miały potwierdzić istnienie oraz prawidłowość rozliczeń za wykonanie tej usługi". - Formułując zarzuty w styczniu prokuratura nie miała podstaw do uznania wspomnianej usługi za korzyść korupcyjną - poinformował Trynka dodając, że przeprowadzona przez śledczych weryfikacja dokumentów wykazała, że "mają one charakter fikcyjny". Rzecznik dodał, że wartość usługi, o której mowa opiewa na 3,7 tys. zł. Jedenaście pozostałych napraw, ujętych w tym samym zarzucie miało natomiast wartość 13,4 tys. zł. Trynka poinformował też, że prokuratura zdecydowała się zastosować wobec Karnowskiego środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 35 tys. zł. - Wyznaczony został termin - 20 kwietnia, do którego poręczenie ma zostać wpłacone - dodał rzecznik. Oprócz zarzutu przyjęcia korzyści majątkowej w postaci bezpłatnych napraw samochodów, gdańskie biuro Prokuratury Krajowej (od 1 kwietnia przekształcone w wydział miejscowej prokuratury apelacyjnej) postawiło w styczniu br. Karnowskiemu zarzut przyjęcia od tego samego dilera (Włodzimierza Groblewskiego) korzyści w postaci bezpłatnych prac remontowo-budowlanych wartych 1,8 tys. zł. Diler miał też sprzedać prezydentowi po zaniżonej cenie (w sumie o 52,2 tys. zł) trzy auta. Kolejną - zdaniem prokuratury - łapówkę w postaci wykonanych bezpłatnie usług budowlanych o wartości 2 tys. zł, Karnowski miał przyjąć od innego miejscowego przedsiębiorcy - Mariana D. Oprócz przyjmowania łapówek śledczy zarzucają też Karnowskiemu, że w 2007 roku przed przetargiem na samochody dla magistratu, złożył fałszywe oświadczenie, w którym stwierdził, że z firmą prowadzoną przez Włodzimierza Groblewskiego nie łączą go stosunki, które mogą budzić wątpliwości co do jego bezstronności wobec tej firmy. Ostatni, ósmy, zarzut postawiony Karnowskiemu mówi o tym, że prezydent Sopotu zażądał od trójmiejskiego biznesmena Sławomira Julkego łapówki w postaci dwóch mieszkań. Lokale miały być zapłatą dla prezydenta za pomoc w uzyskaniu w sopockim urzędzie zgody na rozbudowę strychu w jednej z kamienic w tym mieście. Dowodem w tej sprawie było nagranie rozmowy między Julke a prezydentem Sopotu, które biznesmen złożył w prokuraturze. Przed kilkoma dniami prokuratura poinformowała, że dysponuje tylko kopią nagrania, a nośnik, na którym je zapisano, został zniszczony przez Julkego. Zdaniem śledczych brak oryginału nagrania nie jest jednak przeszkodą do użycia go jako dowodu. Opierając się na ekspertyzach fonoskopijnych, prokuratorzy uznali, że kopia nagrania jest wiarygodna. Innego zdania w tej sprawie są pełnomocnicy prawni Karnowskiego. W czwartek mecenas Orlikowska-Wrońska powiedziała dziennikarzom, że złożyła w prokuraturze wniosek o umorzenie postępowania prokuratorskiego w punkcie dotyczącym zarzutu złożenia przez Karnowskiego propozycji korupcyjnej Sławomirowi Julkemu. Jak powiedziała Orlikowska-Wrońska, obrona wskazuje we wniosku "zupełny brak dowodów" związany z nieistnieniem oryginału nagrania. - A nawet, gdyby nagranie uznać za dowód, to brak jest w tej rozmowie tzw. cech przestępstwa - powiedziała Orlikowska- Wrońska. Rzecznik prokuratury apelacyjnej powiedział, że prokuratorzy nie ustosunkowali się jeszcze do wniosku pełnomocników. - Potrzeba na to trochę czasu - powiedział Trynka.