Według ustaleń śledczych miejska urzędniczka złożyła fałszywe zeznania i poświadczyła nieprawdę w dokumentach. Podrobione pismo miało ochronić prezydenta Karnowskiego. - Nic, co byłoby oficjalnym dokumentem Urzędu Miasta, nie mogło być w Sopocie sfałszowane - podkreślił Karnowski. Zaznaczył, że nie wie o jaki sfałszowany dokument chodzi. Zarzuty postawione Danucie Z. wiążą się z dokumentami dotyczącymi przebudowy strychu jednej z sopockich kamienic. Przebudowę chciał przeprowadzić trójmiejski biznesmen - Sławomir Julke. Przedsiębiorca twierdzi, że w marcu tego roku Karnowski zażądał od niego dwóch mieszkań (miałyby powstać na strychu kamienicy) jako zapłaty za pomoc w uzyskaniu pozwolenia na przebudowę strychu. Na początku lipca Sławomir Julke zawiadomił o tej sprawie prokuraturę. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi gdańskie biuro Prokuratury Krajowej. Zostało przesłuchanych już 70 świadków. Karnowski nie był jeszcze przesłuchiwany. Prezydent Sopotu zapewnił w piątek, że "nigdy nie powoływał się na żadne notatki i pisma pani konserwator". - W ogóle starałem się unikać rozmów z Danutą Z. na ten temat - podkreślił. - Wydaje mi się, że pani konserwator nie jest osobą - chociaż krótko u nas pracuje - która mogła zrobić coś tak złego i myślę, że sprawa szybko się wyjaśni - zaznaczył. - Chyba, że zrobiła coś, o czym my nie mamy wiedzy, ale to już sprawa dla niezawisłych sądów - dodał. Karnowski zaapelował, żeby "poczekać, aż niezawisły sąd wyda wyrok, a nie już teraz ferować wyroki, tylko dlatego, że ktoś jest o coś podejrzany". - Prokuratura może tylko postawić komuś zarzuty - zaznaczył. Danuta Z. nie przyznaje się do winy. Za zarzucane jej czyny grozi do ośmiu lat więzienia. Karnowski poinformował w piątek, że Danuta Z. została zawieszona w pełnieniu obowiązków służbowych.