Wymierzenia takiej kary żądał podczas ostatniej rozprawy w procesie prokurator. 50-letni Marek Mielewczik (oskarżony zgodził się na podawanie nazwiska) ma także zapłacić 10 tys. zł grzywny oraz taką samą kwotę na rzecz odbudowy kościoła. Wyrok nie jest prawomocny. W uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Łygas podkreśliła, że o winie oskarżonego przesądziły opinie biegłych z zakresu pożarnictwa. Wykazali oni m.in., że mężczyzna prowadził prace dekarskie na dachu kościoła św. Katarzyny szlifierką kątową, podłączoną do zasilania kablem, który był wcześniej w sposób niefabryczny reperowany. I to właśnie ten przewód miał wywołać zwarcie instalacji elektrycznej a w następstwie pożar. Na ok. dwie godziny przed wybuchem pożaru Mielewczik przerwał pracę na dachu kościoła, ale pozostawił tam włączoną do gniazdka szlifierkę. - Nieszczęściem całej tej sytuacji było to, że oskarżony uważany był za dobrego fachowca, choć akurat w tym przypadku dopuścił się dużej niestaranności używając elektronarzędzia z niewłaściwie naprawionym przewodem. Na to złożyły się też inne zaniedbania, prowadzony przez zakon karmelitów kościół mógł być lepiej zabezpieczony przeciwpożarowo. Nad zabytkiem nie był też należycie sprawowany nadzór, czy to przez konserwatora zabytków, czy inną odpowiednią instytucję - mówiła sędzia Łygas. Mielewczik był oburzony wyrokiem sądu. - To jest totalna bzdura. Będę się odwoływał choćby nawet do Strasburga. Szlifierka, której używałem, była na gwarancji, a kabel w ogóle nie należał do mnie. Za wieloletnie niedociągnięcia w kościele nie można skazać mnie, część poddasza kościoła była w opłakanym stanie - powiedział. Na wcześniejszych rozprawach oskarżony, na podstawie zdjęć z pożaru, próbował m.in. dowodzić, że ogień w kościele pojawił się w zupełnie innym miejscu, niż jego stanowisko pracy. Obrońcy Mielewczika twierdzili natomiast, że ogień mogli zaprószyć pracownicy znajdującego się w świątyni Muzeum Zegarów Wieżowych. Pożar kościoła św. Katarzyny w Gdańsku wybuchł 22 maja 2006 r. W ciągu kilkunastu minut zawaliła się konstrukcja czterech dachów: trzech mniejszych nad prezbiterium świątyni i dużego - nad korpusem głównym. W ogniu ucierpiała też wieża kościoła wraz z wieńczącym ją hełmem i znajdującym się w niej zabytkowym carillonem. Kościół św. Katarzyny jest najstarszym kościołem parafialnym gdańskiego Starego Miasta. Konkretne daty nie są znane, ale przyjmuje się, że jego historia sięga lat 30. XIII wieku. W XIV wieku świątynia została znacznie rozbudowana. W 1945 roku uległa zniszczeniu, po którym ją odbudowano. Wewnątrz znajduje się m.in. pochodząca z 1659 r. płyta nagrobna słynnego astronoma Jana Heweliusza. Przywracanie świątyni do stanu sprzed pożaru trwa do dziś. Wydano na to do tej pory prawie 10 mln zł - zrekonstruowano wszystkie cztery dachy świątyni oraz zakończono prace konserwatorskie przy elewacji wieży. Brakuje jednak pieniędzy na kontynuację odbudowy.