Paradoksalne, bo nie lubił muzyki. Wręcz to deklarował. Wyśmiewał się z kompozytorów i śpiewaków. W jednym z wierszy nazwał nas "ornamentatorami" - powiedział kompozytor Piotr Moss. Rok Zbigniewa Herberta - Może wynikało to stąd, że przez pewien czas pracował w Związku Kompozytorów Polskich przy organizacji Warszawskiej Jesieni i stykał się ze skrajną awangardą - dodał kompozytor Zbigniew Kozub. Krnąbrny i twardy - Ironiczny był do wszystkich, przez co tracił wielu przyjaciół, gdyż mówił szczerze - kontynuuje Kozub. Więc bym się nie przejmował, że nas nie lubił. Kochał świat. Był krnąbrnym i twardym facetem. "Muzyka Słów" to tytuł Festiwalu Zbigniewa Herberta pod honorowym patronatem Katarzyny Herbertowej, który odbył się 2 i 3 sierpnia w Gdyni i Gdańsku. Zabrzmiało dziesięć światowych prawykonań pieśni do słów Zbigniewa Herberta. Utwory powstały specjalnie na festiwal. - Naszą intencją jest propagowanie twórczości Zbigniewa Herberta za granicą - powiedziała Małgorzata Kołcz, koordynator projektu, kontrabasistka Gdyńskiej Orkiestry Kameralnej Sinfonietta Nordica. - Chcielibyśmy, aby ta muzyka była drogowskazem. Żeby koncerty mówiły w różnych językach: "Zobaczcie jaka jest znakomita, doceńcie ją!". Projekt zrealizowano w ramach Programu "Herbert" Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2008 roku - w związku z dziesiąta rocznicą śmierci poety - obchodzimy Rok Zbigniewa Herberta. Muzyka pokoleń Autorami muzyki byli: goście zagraniczni: Georgios Kissa z Grecji, Adrian Williams z Wielkiej Brytanii, Jonathan Dave ze Stanów Zjednoczonych oraz kompozytorzy polscy mieszkający w kraju i za granicą: Sylwia Filus, Krzysztof Aleksander Janczak, Zbigniew Kozub, Piotr Moss, Ryszard Osada, Jacek Rządkowski i Romuald Twardowski. Wykonawcami byli soliści: Dorota Całek - sopran, Piotr Kusiewicz - tenor, Magdalena Molendowska - sopran i Tomasz Rak. - baryton. Grała Gdyńska Orkiestra Symfoniczna Sinfonietta Nordica pod dyrekcją Pawła Kos - Nowickiego. Wieczór poprowadził Krzysztof Dąbrowski. W Akademii Morskiej w Gdyni w sobotę rozbrzmiewała muzyka autorów młodego pokolenia. Dzień później w Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki słuchaliśmy kompozycji twórców średniego i starszego pokolenia. Przed koncertami kompozytorzy podzielili się z publicznością refleksjami o tym, w jaki sposób poezja Zbigniewa Herberta ich zainspirowała. Oto fragmenty wypowiedzi z niedzielnego spotkania: Wizja spokojnego morza Romuald Twardowski: - Każdy przyjazd do Gdańska, jest dla mnie wielką radością i satysfakcją. Jestem z Wybrzeżem związany już od lat 60, kiedy jeździłem tutaj na wakacje do Górek Wschodnich, do Sobieszowa. A w latach. 70. na scenie ówczesnej Państwowej Opery i Filharmonii Bałtyckiej wystawiano moją operę "Lord Jim" w choreografii Janiny Jarzynówny - Sobczak. Zawsze uważałem, że gdańska publiczność - wrażliwa i dobra - należy do najlepszych w Polsce. - Nie miałem wcześniej głębszego kontaktu z poezją Herberta. Wydawała mi się zamknięta, racjonalna, chyba trudno przyswajalna przez muzykę. To nie są strofy, które same na muzykę się kładą. Z Herbertem trzeba walczyć o muzykę. To właściwie poetycka proza, bez wyraźnego rytmu. Za to zawiera zaskakujące skojarzenia, metafory. Przyjąłem zamówienie i zacząłem szukać wierszy związanych z morzem. W wpadł mi w ręce tomik "Wiersze nie wydane", w nim - "Patrz morze". - Przeczytałem z wypiekami na twarzy i znalazłem coś bliskiego: obiektywny opis pejzażu morskiego. Poezja wymagała łagodnej, prostej, muzyki. Tak powstał pięciominutowy poemacik wokalny z wizją spokojnego morza. Morski horyzont, dla mnie i dla wielu innych, coś nieskończonego, co nigdzie się nie urywa, tylko trwa i trwa Zbigniew Herbert przyrównuje do płotu. - Są inne, ładne metafory w "moim" wierszu. Linie rąk splatają niebo i morze. W latach 60. podczas podróży z narzeczoną po Norwegii zabrnąłem daleko na północ. Zatrzymaliśmy się przy fiordach. W czarne bazaltowe skały wrzynało się niespokojne bladobłękitne morze. Takiej samej barwy - niebo. Spowijała widok - jednocząc w kolorystyczną całość - mgiełka. Stworzone miejsce dla kompozytora. Cisza i nastrój do tworzenia. Na tenor i smyczki Piotr Moss: - Będąc kompozytorem, który kocha poezję i jest autorem licznych utworów z tekstami poetyckimi, nigdy bym nie wpadł na pomysł, żeby pisać muzykę do jego utworów. Zamówienie, które otworzyło mi drogi, na które może nie miałem wręcz ochoty wejść. Ponieważ od lat mieszkam we Francji zdecydowałem się skomponować muzykę do któregoś z wierszy przetłumaczonych na język francuski. Przemówił do mnie szczególnie tekst: "Nike, która się waha". Tak powstała pieśń na tenor i smyczki. Prostota przekazu Zbigniew Kozub: - Dla mnie to był człowiek, który pochodził z wyspy szczęśliwości, jaką był Lwów. Ludzie ze Lwowa to była zupełnie inna nacja, mieli zupełnie inny charakter. I on to utracił, przeżył najpierw przez okupację rosyjską, a potem niemiecką. Miał wielką wiedzę i powiązanie z kulturą śródziemnomorską. Kontakt z barbarzyństwem komunizmu sprawił, że był taki, jaki był. Pisał, jak pisał. Największa cnota Herberta, której my także, kompozytorzy, powinniśmy się uczyć, ta prostota przekazu. Przypomnę, że był z wykształcenia prawnikiem, filozofem i ekonomistą. A jeszcze w 1944 roku podjął studia z zakresu malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Człowiek niezwykle wszechstronny. I to u niego owocuje. Ale trauma się odzywa. Jego poetyka może być dla nas przewodnikiem tym bardziej, że nigdy nie tracił z oczu słuchacza, prostego czytelnika. Nostalgia i zniecierpliwienie Adrian Willams: - Ogromnie żałuję, że nie mogę odbierać twórczości Zbigniewa Herberta w oryginale. Zapoznałem się z nielicznymi angielskimi tłumaczeniami na język angielski, które mocno do mnie przemówiły i zainspirowały. Wybrałem "Elegię na odejście ołówka", jeden z jego wierszy ostatnich. Ujęło mnie wyznanie tęsknoty za przeszłością. Słowa, jakimi opisuje sklepik, w którym kupował pierwsze pióro i inne akcesoria do szkoły. Mówi o tym wszystkim zdradzając przywiązanie do przeszłości i smutek, że odeszło. Jest w strofach wiele sprzecznych uczuć - nostalgia, złość, zniecierpliwienie. * * * Organizatorami Festiwalu były: Pomorskie Stowarzyszenie Musica Sacra i Gdyńska Orkiestra Kameralna Sinfonietta Nornica. To początek drogi, jaką pieśni odbywać będą po Polsce i świecie. W listopadzie - zabrzmią w Warszawie. Na przyszły rok wykonawców zaproszono do Paryża. W planach jest wydanie płyty. Szczegóły o festiwalu i wykonawcach oraz kompozytorach na www.festiwalmuzykaslow.pl Autor: Katarzyna Korczak