- Pamiętam bandę małych złodziejaszków - opowiada Marcin, ochroniarz w jednym z gdyńskich centrów handlowych. - Złapaliśmy ich i ustawiliśmy w rządku, a jeden był mniejszy od drugiego. Przekrój wiekowy od 7 do 15 lat. Ubrani na cebulę, skradzioną odzież, czyli kilka par spodni, bluz i swetrów, nałożoną mieli jedną na drugą. Najmniejszy zwalał winę na większego, ten na jeszcze większego, aż doszło do rosłego 15-latka. I to on odpowiedział przed sądem za kradzież. Kradną, aż furczy Tak jednak działają początkujący. Zawodowcy inwestują w przyrządy, za pomocą których odpinają plastikowe czujniki. - Po całym dniu pracy w przymierzalniach znajdujemy je powciskane za lustro i pod dywaniki - opowiada Magda, sprzedawczyni z gdańskiego centrum handlowego. - Pourywane metki, poniszczona od nieudanej próby ściągnięcia alarmowego klipsa odzież, to standard. Ludzie kradną wszystko, od ciuchów, po żywność, książki, a nawet zabawki. - Kiedyś przyłapaliśmy na kradzieży dwie 8-letnie dziewczynki - opowiada Marcin. - Do centrum handlowego przyszły z klasową wycieczką. Każda z dziewczynek zwędziła po małym, plastikowym trollu. Skończyło się na wezwaniu rodziców. Chyba dostały w domu manto, jednak już u nas były porządnie wystraszone i płakały. Nie potrafiły wytłumaczyć, dlaczego ukradły. Do masowych kradzieży dochodzi w sklepach spożywczych. Często dla sportu lub fanaberii, niekoniecznie z głodu. Złodziejami okazują się nieraz stali klienci. - Kobieta przez kilka lat robiła u nas zakupy - opowiada Janusz, ochroniarz z gdyńskiego supermarketu. - Pewnego dnia, przeglądając taśmy z monitoringu, zauważyłem, że co drugą rzecz wrzuca do torebki. To trochę dziwne uczucie dowiedzieć się, że wieloletnia klientka, z którą od lat prowadziło się grzecznościowe rozmowy, okazuje się złodziejką. Dla sportu Kradną wszyscy. Najmniej dzieci, rzadko starsi ludzie, nierzadko ludzie dobrze usytuowani, którym na pierwszy rzut oka nic nie brakuje. Najczęściej narkomani. - Kawa, alkohol, dezodorant - wylicza Janusz. - Wszystko biorą na sprzedaż, za 1/3 ceny, na działkę narkotyku. Inni dla sportu. Kobieta w futrze, jeżdżąca najnowszym modelem Mercedesa, potrafi zrobić zakupy za kilkaset złotych, a przy okazji ukraść szminkę za 10 zł. Zdarza się, że ludzie kradną chleb. Z biedy. Wtedy puszczamy ich wolno, chleb darujemy. Policyjne statystyki dotyczące kradzieży obejmują, niestety, wszystkie przestępstwa i wykroczenia. Bez względu na miejsce ich popełnienia i wyszczególnienia kradzieży sklepowych. Dlatego nie można podać konkretnej liczby kradzieży dokonanych w trójmiejskich sklepach. Policja nie zbiera też danych dotyczących kradzionych rzeczy. - Z moich obserwacji wynika jednak, że najczęściej ginie odzież i kosmetyki - mówi podkom. Joanna Kowalik-Kosińska z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku. - Sporo jest także zatrzymań osób, które ze sklepów spożywczych, osiedlowych czy też dużych marketów, kradną słodycze i alkohol. Kradzież rzeczy, której wartość nie przekracza 250 zł, jest wykroczeniem przeciwko mieniu. Powyżej 250 zł czyn kwalifikowany jest jako przestępstwo, grozi za nie kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Izabela Małkowska e-mail izabela.malkowska@echomiasta.pl