2 czerwca w Rajkowach (gm. Pelplin) straty wyniosły prawie pół miliona zł. Wcześniej zapłonęły obiekty gospodarcze w Swarożynie (29 maja) i Subkowach (31 maja). W Rajkowach policja stwierdziła podpalenie. Nie wyklucza go także w Subkowach. Tylko w Swarożynie zapewne było inaczej. Prawdopodobnie doszło tam do zaprószenia ognia przez nastolatków. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że nikt nie ucierpiał. W domu były dzieci... Groźnie było w Subkowach. Rodzice pod opieką kolegi zostawili kilkoro swoich dzieci. Gdy zapaliła się stodoła wkrótce zapłonęły stojące obok maszyny rolnicze. Ogień zaczął zagrażać także budynkowi mieszkalnemu. - Drzwi były całe nagrzane od pożaru - mówi Tomasz Mikulski, właściciel gospodarstwa. - Gdy tylko dostaliśmy informację o tym co się u nas dzieje od razu przyjechaliśmy z wesela znajomych W naszym domu od strony stodoły popękały szyby. Na podwórzu, mimo że pożar zaczął się ok. godz. 22, temperatura podniosła się do 25 stopni C! Strażacy odebrali zgłoszenie od jednego z przejeżdżających kierowców o godz. 22.13. Gospodarstwo Mikulskich jest co prawda na uboczu, ale blisko drogi nr 1. Gdy przyjechali płomienie ogarniały już stodołę. Z będących w zasięgu ognia maszyn rolniczych (ciągniki) jeden był pozostawiony przez sąsiada na przechowanie. Jak się jednak okazało pojazdy zostały tylko uszkodzone i da się je odratować. - W stodole spłonęło 12 ton nawozów sztucznych, siano, sprzęt rolniczy, powyginało się lub zniszczyło 4 tony stali - relacjonuje asp. Zbigniew Rzepka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. - Konieczne było też przeprowadzenie prac rozbiórkowych. Akcja zakończyła się o godz. 4.06. Wzięło w niej udział 31 strażaków z dwóch jednostek ratowniczo-gaśniczych i OSP: Gniszewo, Brzuśce i Gręblin. Umorzą podatek rolniczy Właściciele gospodarstwa, państwo Mikulscy, są zdruzgotani. Stracili nie tylko budynek stodoły, ale i materiały do budowy lub ewentualnego remontu kolejnego budynku. - Już same nawozy to starta ok. 16 tys. zł - mówi pan Tomasz. - Trudno będzie obsłużyć teraz mające16 ha gospodarstwo. Spłonął też rower, piła tarczowa, maszyna cyklop ładowacz, które były w stodole... Liczę, że wszystkie starty wyniosły razem 90 tys. zł. W czasie pożaru przyjechał do nas wójt gminy Mirosław Murzydło. Zaproponowano nam pomoc w umorzeniu podatku rolniczego. Niestety, gmina nie ma funduszy pomocowych. Dobrze, że mamy ubezpieczone gospodarstwo. Raczej podpalenie Śledczy z Komendy Powiatowej Policji w Tczewie bada okoliczności w jakich mogło dojść do pożaru. Policja nadal zastanawia się czy mogło to być podpalenie. Takich wątpliwości nie mają Mikulscy. - Niemożliwe by ogień ogarnął całą stodołę w 4 minuty! - twierdzą Mikulscy. - 1/3 stodoły była wypełniona sianem, ale nie mieliśmy tam doprowadzonego prądu. Jak zatem mogło dojść do zaprószenia ognia, gdy nikt tam nie przebywał? Poza tym klepisko jest betonowane, a sama stodoła była podzielona na cztery części. Nigdy nie zdarzyło nam się zaprószyć ognia. Dobrze żyjemy z sąsiadami. Nie mamy pojęcia kto to mógł zrobić. Prawie pół miliona zł strat! Do jeszcze większego dramatu doszło w Rajkowach. Tu również właściciele ubezpieczyli swoje budynki, w tym chlewnię i stodołę, które spłonęły. - Aby wyjaśnić okoliczności powstania pożaru powołaliśmy biegłego specjalistę ds. pożarnictwa - informuje ast. Dariusz Górski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Tczewie. - Z ustaleń wynika, że było to podpalenie. Staramy się ustalić sprawców. Straty, które wyrządził ogień oceniono na prawie pół miliona zł, dokładnie 462 tys. zł. Córka pana Władysława Łepka przed północą jeszcze nie spała. Kilka minut po północy zaniepokoił ją dziwny widok. Wkrótce okazało się, że to płoną budynki gospodarcze. Z miejsca zadzwoniła po straż. O godz. 0.22 strażacy w Tczewie otrzymali polecenie natychmiastowego wyjazdu do pożaru.