Anna Galewska z Rejonowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Nowym Dworze Gdańskim podkreśla, że ten głód związany jest z błyskawicznym rozwojem tamtejszych gospodarstw. Żuławy to jeden z żyźniejszych obszarów Polski. Kiedy jeszcze była tu ziemia do kupienia, rolnikom indywidualnym na drodze stanęła tzw. ustawa antyobszarnicza, ograniczająca wielkość gospodarstw. Znaleźli się jednak zapobiegliwi i kupili ziemię przed jej wejściem w życie. Ponad 30 proc. gruntów rolnych na Żuławach jest w posiadaniu spółki zależnej od giganta komputerowego, znanej gdyńskiej firmy Prokom. Reporter RMF odwiedził gospodarstwo rodziny Śledziów w Rybinach. Jak mówi, jest tam bardzo czysto, ładnie, w oczy rzuca się równo przystrzyżona trawa i wielkie silosy zbożowe; podziw budzą też garaże sporego parku maszyn. Gospodarze mówią, że wszystko rozwija się bardzo dobrze, problem jednak w tym, że na dalszy rozwój nie ma widoków - w okolicy nie ma ziemi do kupienia. - Nie ma szans kupienia. Ci, co odchodzą na emeryturę, co zdają gospodarstwa, to jest 5-10 hektarów, a chętnych jest na przykład dwudziestu - mówią gospodarze. A jeśli już jakiś grunt się pojawi, to bardzo szybko i za wielkie pieniądze zostaje sprzedany.