Założyciele Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, legendarni przywódcy Solidarności, wyjechali z Gdańska 18 lipca. Nie wzięli ze sobą telefonu komórkowego. Rodzinie powiedzieli, że wrócą za dwa tygodnie. Do tej pory nie ma od nich wiadomości. Polski konsulat we Lwowie ani GOPR jak do tej pory nie otrzymały zgłoszenia o zaginięciu Polaków. Mimo to ratownicy rozpoczęli już poszukiwania. - Nasze działania ograniczają się do badania, stwierdzenia faktu, gdzie przebywają państwo Gwiazdowie. Na zasadzie kontaktów na Ukrainie próbujemy określić, gdzie są, jakie mają plany - powiedział radiu RMF naczelnik bieszczadzkiego oddziału GOPR Grzegorz Chudzik. Przyznaje, że nie jest to łatwe zadanie. - To jest jednak bardzo duży teren. Co prawda dużo Polaków tam chodzi, ale nie ma tam żadnej infrastruktury typu schroniska, nie ma łączności telefonicznej, sieci dróg - tłumaczy Grzegorz Chudzik i dodaje, że jeśli nawet są jakieś informacje, docierają z bardzo dużym opóźnieniem. Waldemar Kowalski z Konsulatu Generalnego RP we Lwowie zastrzegł, że konsulat nie wszczął formalnie poszukiwań. - Konsulat nie podjął działań poszukiwawczych, tylko sprawdza miejsce pobytu państwa Gwiazdów. Z informacji bieszczadzkiej grupy GOPR wynika, że rodzina zaginionych zdecydowała, że do poniedziałku nie będzie wszczynać poszukiwań. My, jako konsulat, nie mamy więc formalnego wniosku, żeby rozpocząć poszukiwania - tłumaczył Kowalski. Podkreślił, że w ramach działań sprawdzających miejsce pobytu, poprosił miejscowych ratowników, żeby "zorientowali się w okolicy", "popytali ludzi". - Z informacji zasięgniętych w internecie i od rodziny wynika, że państwo Gwiazdowie poruszali się w rejonie Gorganów i Czarnohory - pasm górskich o wysokości powyżej 2 tys. metrów. Te góry są bardzo trudne, bezludne i bez infrastruktury; nie ma łączności - mówił konsul. Kowalski zapewnił, że wieczorem powinno spłynąć więcej informacji, gdyż główny ratownik wraca do bazy dopiero wtedy. Także policja, mimo że nie otrzymała dotąd w tej sprawie formalnego zgłoszenia o zaginięciu, skontaktowała się ze stroną ukraińską - polski oficer łącznikowy rozmawiał z ukraińskim wiceministrem spraw wewnętrznych. Ukraińscy funkcjonariusze zaczęli sprawdzać m.in. szpitale. - Obecnie nie ma żadnych niepokojących informacji zarówno ze szpitali, jak i od ukraińskich służb ratowniczych - poinformował dyrektor biura komunikacji społecznej Komendy Głównej Policji Paweł Biedziak. Anna Walentynowicz, przyjaciółka Joanny i Andrzeja Gwiazdów, nie wyklucza, że małżeństwo wędruje po górach, bądź pracuje tam nad wspomnieniami z sierpnia 1980 r. - Wczoraj późnym wieczorem rozmawiałam z siostrą Andrzeja - uspakaja ona siebie i innych, uważając, że małżeństwo najprawdopodobniej pracuje. Widziano ich 6 sierpnia na Ukrainie, udających się w kierunku szlaku Czarnohory. Mieli zapas żywności, namioty i prawdopodobnie wędrują albo może gdzieś mają przytulny zakątek i pracują nad wspomnieniami wydarzeń z 1980 r. Miejmy na dzieję, że nic się nie stało - trzeba zachować spokój - powiedziała Walentynowicz.