Wszystko zaczęło się od anonimowej informacji o włamaniu do sklepu komputerowego w centrum Gdyni. Patrol policji szybko zareagował i włamywaczy udało się złapać. Gdy na komendzie rozpoczęło się przesłuchanie obu podejrzanych rabusiów wyszło na jaw, że łupy z włamania zabrali policjanci. Tymczasem na komendzie skradzionych towarów nie było. Szefostwo komendy zarządziło przeszukanie w domu stróżów prawa, którzy zatrzymali włamywaczy. Wtedy wybuchł skandal. Łupy odnalazły się w mieszaniach starszego posterunkowego Marcina Ch. i jego partnera z patrolu Macieja Ż. Okazało się, że funkcjonariusze po prostu zagarnęli ukradzione części komputerów. Komendant gdyńskiej policji nadkomisarz Robert Ratajczak już zawiesił obu policjantów i polecił wszcząć wobec nich postępowanie dyscyplinarne. Tu grozi im wydalenie ze służby. Natomiast gdyńska prokuratura wszczęła równoległe dochodzenie w sprawie przywłaszczenia sobie przez funkcjonariuszy łupów z włamania. Jeśli uda się udowodnić policjantom winę mogą trafić do więzienia nawet na trzy lata. To nie pierwsze w tym roku postępowanie dyscyplinarne wobec pomorskich policjantów. W marcu zarzut wynoszenia tajnych dokumentów postawiono pracownikowi Centralnego Biura śledczego z Gdańska. Również w ubiegłym miesiącu gdyńska prokuratura postawiła zarzut łapówkarstwa dwóm innym stróżom prawa z Sopotu. Policjanci mieli zażądać pieniędzy od mężczyzny poszukiwanego listem gończym za wypuszczenie go na wolność.