Izba Morska w Gdyni ma wydać dziś orzeczenie, które powinno dać odpowiedź na pytanie - kto zawinił w katastrofie jachtu "Bieszczady". Tragedia rozegrała się rok temu na Morzu Północnym u wybrzeży Danii - "Lady Elena", tankowiec z Hongkongu staranował polski jacht harcerski. Zginęło 7 osób - uratowała się jedynie 20-letnia studentka z Łodzi, która feralnej nocy stała za sterem jachtu. Do tej pory nie ustalono, kto był winny katastrofy: załoga "Bieszczad", tankowca "Lady Elena", czy też może wina leży po środku - dlaczego nikt nie zauważył, że jednostki zbliżają się do siebie? Na orzeczenie Izby Morskiej czekają zarówno rodziny ofiar, jak i prokuratura, która prowadzi osobne śledztwo w tej sprawie. Do tragedii doszło 10 września 2000 roku na Morzu Północnym u północno-zachodnich wybrzeży Danii. W katastrofie zginęło siedem osób z załogi polskiej jednostki. Uratowała się tylko jedna kobieta, która wydostała się na tratwę ratunkową i wezwała pomoc. "Bieszczady", które odbywały wówczas rejs szkoleniowy zostały staranowane przez tankowiec z Hongkongu. Według ustaleń duńskiej policji przyczyną wypadku mógł być błąd sternika jachtu. 8-osobowa załoga wyruszyła w morze 4 września z miejscowości Cuxhaven (Niemcy). Żeglarze mieli, m.in. poprzez Helgoland i Kopenhagę, dopłynąć 18 września do Świnoujścia. Jacht "Bieszczady" został zbudowany w 1975 roku. Był przygotowywany do udziału w Operacji Żagiel na Atlantyku. Spełniał wszystkie wymogi bezpieczeństwa stawiane przez Urząd Morski.