Klienci skarżą się, że od czasu, gdy uwolniono rynek cen w Gdańsku, kierowcy robią, co chcą. - Ostatnio jechałam taksówką i zdziwiłam się, kiedy musiałam zapłacić dużo więcej niż za ten sam kurs kilka miesięcy wcześniej - opowiada Magdalena Antoś z Gdańska. Dlaczego tak się stało? Pani Magda wsiadła do taksówki, gdzie kierowca pobierał 3 zł za kilometr. To o złotówkę więcej niż podczas poprzedniego kursu. Stało się tak, gdyż po uwolnieniu rynku cen korporacja lub niezrzeszony taksówkarz ma możliwość ustalić cenę, na jaką ma ochotę, byleby była widoczna na cenniku, który musi się znajdować w widocznym miejscu na aucie. Niestety... - Wszystkie korporacje taksówkarskie przyjmują skargi na kursy - przyznaje Krzysztof Makarski, prezes City Plus Neptun Taxi Gdańsk. - Ludzie, którzy wsiadają do taksówki, po prostu nie patrzą na cennik. Wówczas jeśli cena jest zawyżona, to coraz częściej klient czuje się oszukany w momencie, kiedy wysiada z taksówki. Ludzie przyzwyczaili się do ceny 2 złote za kilometr. Łamanie prawa zgodnie z prawem. Tak taksówkarze komentują zawyżanie rachunków przez kolegów po fachu. Odkąd uwolniono w Gdańsku rynek cen taxi, panuje spore zamieszanie. Tracą oczywiście na tym klienci. Od czasu uwolnienia rynku cen taxi w Gdańsku każdy niezrzeszony taksówkarz lub korporacja może ustalić swoją cenę za kilometr. Choć u większości jest to wciąż 2 zł to są i tacy, którzy wołają... 4 zł. Klientów przyprawia to o zawrót głowy, bo raz płacą 20 zł, a raz dwa razy tyle za tę samą trasę. Zmowa cen Z najwyższymi cenami spotkać się można w centrum Gdańska. We Wrzeszczu przy dworcu prawie wszyscy mają 2 zł za kilometr. - Możemy pomarzyć, żeby stanąć pod dworcem w Gdańsku Głównym - mówi jeden z taksówkarzy z Wrzeszcza. - Tam wszyscy mają więcej i nas by zwyczajnie pogonili. Od tego zamieszania mieszkańcy miasta zaczynają się bać podróżować taksówką, bo niespodzianka cenowa nigdy nie jest przyjemna. - Ludzie, którzy wsiadają do taksówki nie patrzą na cennik - mówi Krzysztof Makarski, prezes City Plus Neptun Taxi Gdańsk. - Wówczas, jeśli cena jest zawyżona, klient czuje się oszukany. Klienci po złych doświadczeniach nie wiedzą, co ich spotka następnym razem. Przez to my stoimy na postojach po kilka godzin. A przecież jesteśmy po to, by jeździć i pracować. - Nie ograniczamy wam możliwości jeżdżenia - ripostuje Agnieszka Pomaska, radna miasta, która była obecna podczas spotkania prezydenta z taksówkarzami. - Dlaczego po uwolnieniu cen nikt z was nie pomyślał, żeby zachęcić klientów i obniżyć cenę? Nie udowodnię wam zmowy cenowej, ale spróbujcie - obniżcie cenę o 20 gr. Sprawdźcie, czy nie będzie wyższego utargu. Taksówkarze mają odpowiedź i na to. - W ciągu 14 godzin pracy zarabiam 100 zł, z tego trzeba zatankować, odłożyć na firmę i inne opłaty - mówi jeden z kierowców. - Obniżenie cen nikomu się nie opłaci. My chcemy uczciwej konkurencji, a nie odkładania grosza do grosza i tłumaczenia się za innych, nieuczciwych, którzy w dodatku naciągają zgodnie z prawem. Tablice Kolejny problem dotyczący tego środowiska to strefy i taryfy. Gdańsk leży w pierwszej - jedynej w mieście strefie, w której w dzień nalicza się 1. taryfę, a w nocy 2. taryfę. Tylko poza gminą taksówkarz ma prawo naliczyć w dzień 3., a w nocy 4. taryfę. Nie zawsze jednak kierowcy przestrzegają tych zasad. Trasa z Osowej na Niedźwiednik w nocy kosztowała czytelnika 64 zł, bo taksówkarz na obwodnicy policzył 4. taryfę. Klient przepłacił aż 20 zł. - Tylko jeśli z Osowej jechałby w stronę Gdyni mógłby włączyć 4. taryfę, bo tam obwodnica nie leży już w granicach Gdańska - mówi jeden z taksówkarzy Komfort Taxi. - Takich taksówkarzy trzeba tępić. Bo później nam uczciwym się za nich obrywa. - Naliczenie drugiej strefy w tym przypadku było niezgodne z prawem - mówi Dariusz Wołodźko z Biura Prasowego UM Gdańsk. - Zarówno Niedźwiednik, Osowa, jak i droga do nich przez obwodnicę Trójmiasta leżą w granicach administracyjnych Gdańska, na terenie którego obowiązuje jedna strefa. - Proszę złożyć odwołanie - dodaje dyspozytorka Komfort Taxi. Podobnych sytuacji są setki. Taksówkarze skarżą się, że czasem nie wiedzą, czy włączyć 3. lub 4. taryfę czy nie. Za przykład podają trasę na wyspę Sobieszewską, gdzie mijają granicę miasta Gdańska i nie wiedzą co robić, bo tablicy z drugą strefą brak. Podobny dylemat mają, mijając granicę Sopotu, który jest przecież inną gminą. - Tablice na granicy Gdańska i Sopotu postawimy, proszę mnie sprawdzić - deklaruje Antoni Szczyt, zastępca dyrektora wydziału gospodarki komunalnej UM Gdańsk. Ilona Truszyńska ilona.truszynska@echomiasta.pl