O przedłużeniu śledztwa poinformował w środę Mariusz Marciniak z Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku, która to jednostka (pod kilkoma różnymi nazwami, co wynikało z kolejnych reorganizacji prokuratury), prowadzi tę sprawę od ponad ośmiu lat. Marciniak wyjaśnił, że głównym powodem (zaakceptowanego przez zastępcę prokuratora generalnego) przedłużenia postępowania jest oczekiwanie na ekspertyzę fonoskopijną, którą przygotowuje Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra Jana Sehna w Krakowie. Prokurator przypomniał, że eksperci badają zapisy audio i wideo przekazane śledczym przez rodzinę Olewników oraz te zabezpieczone przez prokuratorów w 2011 r. w czasie przeszukań w domach należących do członków rodziny. "Opinia fonoskopijna do końca roku" "Opinia fonoskopijna jest niezbędna do zakończenia postępowania, bez niej śledztwo byłoby niepełne" - powiedział Marciniak wyjaśniając, że według ostatnich informacji przekazanych przez ekspertów, opinia, której termin przekazania wielokrotnie był przesuwany, powinna być gotowa do końca tego roku. Marciniak poinformował też, że w ramach śledztwa prokuratorzy wykonują również inne czynności porządkowo-końcowe: przesłuchują świadków, których wcześniej nie przesłuchano czy zbierają od biegłych różnych specjalności informacje doprecyzowujące sporządzone przez ekspertów opinie. Dodał, że obecnie z aktami sprawy zapoznają się także przedstawiciele pokrzywdzonych czyli rodziny Krzysztofa Olewnika. Wyjaśnił, że śledczy liczą się z tym, iż ze strony pokrzywdzonych mogą pojawić się wnioski o przeprowadzenie jakichś dodatkowych czynności. Marciniak poinformował, że przedłużenie śledztwa do połowy lutego przyszłego roku, czyli o kolejne cztery i pół miesiąca, daje - zdaniem prokuratorów - nadzieję, iż rzeczywiście w tym terminie uda się zakończyć postępowanie. Podkreślił, że kluczowe jest tutaj pozyskanie opinii fonoskopijnej. "Przebieg zdarzeń mógł być inny" Jak informuje prokuratura, działania śledczych badających sprawę porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika "zmierzają do ustalenia rzeczywistego przebiegu zdarzeń i niebudzącego wątpliwości stanu faktycznego, gdyż zebrane dowody nasuwają podejrzenia, że przebieg zdarzeń mógł być inny, niż dotychczas przyjmowano". Prowadzący śledztwo nie ujawniają szczegółów swych ustaleń oraz zgromadzonego materiału dowodowego. Odmawiają również informacji dotyczących przyjętych obecnie hipotez. Śledztwo, w którym badane są okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, zostało zainicjowane w październiku 2001 r., tuż po uprowadzeniu mężczyzny. Wszczęła je prokuratura w Sierpcu. Potem postępowanie przejmowały inne jednostki, aż w 2006 r. trafiło do olsztyńskiej prokuratury, która ustaliła, że Krzysztof Olewnik został zabity niemal dwa lata po porwaniu. O udział w uprowadzeniu i zabójstwie olsztyńscy śledczy oskarżyli 13 osób: w 2008 r. osoby te zostały prawomocnie osądzone. Jednak olsztyńscy śledczy nadal badali sprawę licząc się z tym, że mogli nie wykryć wszystkich osób odpowiedzialnych za zbrodnię. W maju 2008 r. postępowanie trafiło do Gdańska. Po przejęciu sprawy gdańscy prokuratorzy zdecydowali się na nowo zweryfikować dotychczasowe ustalenia. Przeprowadzono m.in. powtórną analizę akt i dowodów, powtórzono też niektóre ekspertyzy. Przesłuchano ponownie większość osób związanych ze sprawą i jeszcze raz przeszukano istotne dla śledztwa miejsca. Rodzina ukrywała dowody? Efektem tej pracy było m.in. znalezienie w domu Olewnika nieznanych wcześniej śladów biologicznych, w tym śladów krwi. Zlecono ekspertyzę, ale prokuratorzy nie ujawnili jej wyników, podobnie jak innych efektów swej pracy. Jedynie w listopadzie 2011 r., po tym jak dokonali przeszukań w domach i firmach rodziny Olewników, śledczy wyjaśnili, że zdecydowali się na taki krok, bo podejrzewali, że rodzina nie przekazała im wszystkich dowodów w sprawie. Prokuratorzy zdradzili też wówczas, że mają nowe dowody, które "każą podać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie". Śledczy podali m.in., że niektóre dowody wskazują na to, iż porwanie Olewnika mogło zostać sfingowane, a on sam brał udział w jego przygotowaniu. Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Zdaniem rodziny nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Krzysztof Olewnik miał coś wspólnego ze swoim porwaniem. W gdańskim śledztwie podejrzanych jest osiem osób. Głównym podejrzanym jest przyjaciel porwanego - Jacek K., któremu śledczy na początku 2009 r. przedstawili zarzuty współpracy z grupą, która porwała Olewnika. Prokuratura nie zdradza, na czym miałby polegać udział K., a sam mężczyzna zaprzecza oskarżeniom. Pozostali podejrzani mają zarzuty związane m.in. z wyłudzeniem od rodziny Olewników pieniędzy: obiecywali za nie pomoc w ustaleniu losów porwanego. Po porwaniu Olewnika w październiku 2001 r. sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy, został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r.