O skierowaniu przez Prokuraturę Rejonową w Tczewie aktu oskarżenia w sprawie wypadku poinformowała w środę rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk. Wyjaśniła, że mężczyzna został oskarżony o "umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym poprzez umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym". Wawryniuk dodała, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, w tym opinie biegłych, pozwoliły ustalić, że oskarżony, będąc pod pływem alkoholu, jechał pod prąd autostradą A1 pasem przeznaczonym do szybkiego ruchu i poruszał się z prędkością nie mniejszą niż 70 km/h. Opel astra, którym kierował, nie miał włączonych świateł mijania i świateł pozycyjnych, włączone były w nim natomiast światła awaryjne, których używanie w trakcie jazdy jest zabronione. Wawryniuk dodała, że prokuratura przyjęła, iż zachowując się w taki sposób, mężczyzna mógł przewidzieć i godził się na "możliwość doprowadzenia do zderzenia czołowego, a tym samym możliwością pozbawienia życia i zdrowia innych, poruszających się prawidłowo uczestników ruchu". Grozi mu nawet dożywocie Za czyny zarzucone 53-latkowi kodeks karny przewiduje karę, co najmniej lat 12 więzienia, a maksymalnie nawet karę dożywocia. Wawryniuk poinformowała, że oskarżony w śledztwie przyznał się jedynie do spowodowania wypadku. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Do śmiertelnego wypadku spowodowanego przez 53-latka doszło 21 lutego br. Jadąc oplem astrą autostradą A1, przed węzłem Swarożyn mężczyzna zawrócił, po czym jechał pod prąd. Incydent zauważyła obsługa autostrady, ale kierujący nie reagował na jej sygnały, ani też na znaki dawane mu przez innych kierowców poruszających się drogą. Na wysokości miejscowości Ropuchy, opel zderzył się czołowo z jadącym szybkim pasem ruchu mercedesem sprinterem. W wyniku zderzenia śmierć na miejscu poniosła 44-letnia pasażerka mercedesa. Obaj kierowcy zostali ranni. 53-latek został zatrzymany 1 marca, po wyjściu ze szpitala. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. Tuż po zatrzymaniu mężczyzna zeznał, że nie pamięta wypadku. Prokuratura postawiła mu wówczas zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Za popełnienie takich czynów kodeks karny przewiduje do 12 lat więzienia. Na podstawie zebranych w śledztwie materiałów dowodowych ostatecznie zarzuty zostały zmienione na cięższe.