Mężczyzna został zatrzymany w pierwszych dniach listopada. Wówczas policja przedstawiła mu sześć zarzutów związanych ze zbezczeszczeniem miejsc pochówku. Niedługo po zatrzymaniu policjanci - kierując się m.in. zapiskami ujawnionymi w mieszkaniu 54-latka - znaleźli w leśnym kompleksie w Gdańsku 10 worków zawierających ludzkie szczątki. Jak poinformował w piątek Michał Sienkiewicz z zespołu prasowego pomorskiej policji, w czwartek funkcjonariusze natrafili na kolejne szczątki, które - jak wstępnie ocenił biegły - są szczątkami ludzkimi. Jak ustaliła nieoficjalnie PAP, chodzi o pojedyncze kości, które mogą pochodzić ze zbezczeszczonych w ostatnich latach grobów. Sienkiewicz wyjaśnił, że szczątki znaleziono w tym samym kompleksie leśnym, w którym zakopane było 10 znalezionych wcześniej przez policję worków. "Przeszukania trwają" - dodał Sienkiewicz. Zbezczeszczenie miejsc pochówku Policja zatrzymała 54-letniego gdańszczanina 7 listopada. Następnego dnia przedstawiono mu zarzuty związane ze zbezczeszczeniem miejsc pochówku, za co grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności. Decyzją sądu mężczyzna został tymczasowo aresztowany. Zarzuty, jakie dotąd mu postawiono, dotyczyły czynów popełnionych miedzy grudniem 2016 a październikiem 2017 r. na cmentarzach w Gdyni, Rumii, Lęborku i Kosakowie. Jak informowała prokuratura, te czyny można było przypisać 54-latkowi m.in. dzięki śladom DNA, pozostawionym na okradanych mogiłach. Policja podkreślała jednak, że podejrzewa, iż mężczyzna zbezcześcił dużo więcej grobów. Wskazywały na to m.in. zapiski, które znaleziono w mieszkaniu podejrzanego. Na podstawie zabezpieczonych notatek policja tuż po zatrzymaniu mężczyzny przeszukała tereny leśne w okolicach jego mieszkania. Znaleziono 10 worków ze szczątkami i tabliczkami nagrobnymi wskazującymi na to, że pochodziły z mogił na cmentarzach z województwa pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. Szczątki zostały przewiezione do gdańskiego Zakładu Medycyny Sądowej. Dziesięcioletni proceder Z dotychczasowych ustaleń policji wynika, że mężczyzna mógł niszczyć, a potem także okradać groby od około 10 lat. Zabrane szczątki zakopywał na leśnych terenach. Funkcjonariusze sądzą, że mężczyzna działał sam. Policja wykluczyła, by motywem działania mężczyzny była chęć zysku (np. sprzedaż szczątków lub cennych przedmiotów znalezionych w mogiłach) lub "jakakolwiek ideologia czy religia", np. satanizm. W opinii funkcjonariuszy, "motywem była indywidualna teoria sprawcy, indywidualna jego potrzeba", wynikająca z jego osobowości. Mężczyzna mieszkał w okolicy gdańskiego cmentarza Srebrzysko. W chwili zatrzymania miał przy sobie dwa wojskowe noże. Nie był wcześniej karany, nie pojawiał się także w policyjnych kartotekach. Nie miał żony ani dzieci. Miał stałą pracę, ale z ustaleń policji wynika, że wiele czasu spędzał na wędrówkach, w tym po lasach. Podejrzany to były MO? Mężczyzna zostanie poddany badaniom psychiatryczno-psychologicznym. Policja odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy leczył się psychiatrycznie. Funkcjonariusze nie ujawniają też, kim jest z zawodu. Według nieoficjalnych informacji radia RMF FM, 54-latek jest byłym funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej i korzystał z pomocy psychiatrycznej. Nad sprawą pracowała specjalna grupa złożona z funkcjonariuszy kilku wydziałów operacyjnych KWP w Gdańsku. Pomagali też funkcjonariusze z Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji oraz komend powiatowych. Od kilku lat na terenie województwa pomorskiego dochodziło do kradzieży ludzkich szczątków z lokalnych nekropolii. W ostatnich dwóch, trzech latach takie zdarzenia miały miejsce systematycznie, średnio co kilka miesięcy. Najczęściej wykradane były szczątki starszych osób, od których pochówku minęło już co najmniej kilkanaście lat. Anna Kisicka