Dzieci? Przecież nie można ich przywiązać, żeby siedziały. One skaczą, latają. Ja mam też dwoje dzieci, wiem jak się zachowują - tłumaczy mieszkanka gdańskiej kamienicy. Jednak dzieci mówią coś zupełnie innego: My jesteśmy przyjacielskie, jedna wielka rodzina. To jest młodzież normalna, młodzież uczciwa, która chce do czegoś dojść w życiu. I tutaj my powinniśmy i mamy obowiązek pomóc - mówi wiceprezydent Gdańska Maciej Lisicki. Dodaje, że w tej sytuacji decyzja zostanie jeszcze raz przeanalizowana.