Dyr. ds. lecznictwa Przemysłowego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Gdańsku Agata Kitowska poinformowała, że wszyscy lekarze w jej przychodni na recepcie umieszczają pieczątkę "Refundacja do decyzji NFZ". - Nie jesteśmy przeciwni liście refundacyjnej i uregulowaniu pewnych spraw w służbie zdrowia, ale forma wprowadzenia tych zmian nas oburza. Wszystko ogłoszone za pięć dwunasta, dziś przyjmowani są pacjenci, a my nie wiemy, jak to ma wyglądać, tzn. po części wiemy, ale zanim wdrożymy się, to potrzeba czas - powiedziała Kitowska. - Na liście refundacyjnej jest prawie 3 tys. leków, przewertowanie tego przy pacjencie wymaga trochę czasu - dodała. Zapewniła, że lekarze, na prośbę pacjentów, piszą im zaświadczenia, że leczą się oni przewlekle na jakąś chorobę. W Zakładzie Opieki Zdrowotnej "Baltimed" w Gdańsku większość lekarzy przystąpiła w poniedziałek do protestu "pieczątkowego". - U nas akurat są naklejki z napisem "Refundacja do decyzji NFZ". Nie zgadzamy się z odpowiedzialnością administracyjną za ewentualne błędy przy wypisywaniu recept - lekarz ma się zajmować tylko leczeniem - powiedział kierownik "Baltimedu" dr Andrzej Zapaśnik. Jak poinformował, lekarze "Baltimedu" nie sprawdzają, czy chorzy są ubezpieczeni. - Na dziś nie ma żadnego takiego dokumentu, który by poświadczał składki ubezpieczeniowe - zaznaczył. W innej gdańskiej przychodni lekarz powiedział, że aby uchronić osoby przewlekle chore przed zakupem drogich leków, wypisuje im recepty z datą z grudnia ubiegłego roku. Farmaceutka z Gdyni, właścicielka sieci aptek Marzena Jakimowicz-Tylicka powiedziała, że prawie wszystkie recepty trafiające do jej aptek są opieczętowane. - Mamy taki straszny bałagan w tych receptach, każda jest inna, ale większość jest z pieczątką, nawet odręcznie lekarze piszą, że refundacja jest do decyzji NFZ - dodała. Zapewniła, że "aptekarze robią wszystko, aby pacjent nie ucierpiał, bo on jest najmniej winny, naciągają wszystko maksymalnie po to, żeby móc wydać lek ze zniżką". - Wszystko co możemy, to uzupełniamy, pacjenci piszą nam też oświadczenia o ubezpieczeniu i mamy nadzieję, że nikt nam za to głów nie zetnie - dodała. W "Aptece Oruńskiej" w Gdańsku w poniedziałek było kilka recept z adnotacją "Refundacja do decyzji NFZ". - W tej sytuacji odpłatność leku ustalamy na 30 proc. Nie odsyłamy kupujących z powrotem do lekarza, bo to nie miałoby sensu. Na szczęście nie ma u nas pacjentów przewlekle chorych np. z cukrzycą. Większość chorych bierze leki na przeziębienie, grypę, katar - powiedziała farmaceutka Danuta Przybek. Kierownik apteki "Europharm" w Gdańsku Halina Zabrocka poinformowała, że było niewielu pacjentów z wypisanymi w tym roku receptami. - Jednak wszystkie te recepty, wystawione przez przychodnię przy ul. Kaletniczej, miały pieczątkę "Refundacja do decyzji NFZ" i w tej sytuacji mogliśmy zaproponować pacjentom kupno leków za 100 procent ich wartości lub powrót do lekarza z prośbą o określenie poziomu refundacji - powiedziała. - Klienci nie byli zadowoleni, żaden z nich nie zdecydował się na kupno leków za pełną odpłatność - zaznaczyła. Dyrektor pomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Gdańsku Barbara Kawińska poinformowała, że w pomorskiem prawie wszystkie apteki, czyli ponad 700, podpisały umowy z NFZ. Powiedziała, że "pacjent nie powinien bać się recepty z pieczątką, ale musi też zdawać sobie z tego sprawę, że jeżeli będzie miał wypisany lek, który będzie miał określone różne poziomy refundacji, to on zapłaci najwyższą odpłatność i przepłaci". Okręgowa Rada Lekarska w Gdańsku jako jedna z sześciu w kraju (spośród łącznie 24 rad) rekomendowała lekarzom zamieszczanie na recepcie pieczątki. Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Gdańsku dr Roman Budziński wyjaśnił, że "nowy system jest nie do zrealizowania w bezpieczny sposób i to jest akt samoobrony lekarzy".