Zdarzenie miało miejsce w nocy z 19 na 20 października. 27-letnia Alexandra Woll z Norwegii bawiła się ze znajomymi w jednej z restauracji przy ul. Chmielnej w centrum Gdańska. Po spotkaniu wsiadła do taksówki i poprosiła o przejazd pod hotel przy ul. Heweliusza. Te dwa miejsca dzielą zaledwie dwa kilometry. Podróż trwała około pięciu minut - relacjonuje "GW". Jak podaje gazeta, nawet uwzględniając wyższą nocną taryfę, kobieta powinna zapłacić około 20-30 zł. Tymczasem taksówkarz zażądał 85 zł. W rozmowie z norweskim radiem Haugaland kobieta powiedziała, że zapytała taksówkarza, czy to nie za dużo. Wtedy kierowca miał się bardzo zdenerwować i zatrzasnąć drzwi samochodu od środka. Pod hotelem na Norweżkę czekali koledzy, którzy próbowali otworzyć auto od zewnątrz. Z relacji kobiety wynika, że w końcu zdecydowała się zapłacić tyle, ile zażądał taksówkarz. Płatności dokonała kartą. Później okazało się jednak, że z jej konta zniknęło 850 zł. O sprawie poinformowała obsługę hotelu. "Gdańska policja potwierdza, że doszło do takiego zdarzenia, ale nie udziela szczegółowych informacji na temat jego przebiegu" - podaje "Gazeta Wyborcza". Funkcjonariusze prowadzą postępowanie sprawdzające.Z kolei jedna z gdańskich przewodniczek powiedziała z rozmowie z portalem trójmiasto.pl, że takie okradanie zagranicznych turystów to nagminny proceder. "Ta pani jest jedną z niewielu znanych mi okradzionych w ten sposób osób, które postanowiły zgłosić ten fakt na policję. Tego samego wieczoru, w bardzo podobny sposób okradziono mężczyznę z tej samej grupy, którą oprowadzałam. Jemu z karty ściągnięto 1000 zł. Mimo to uznał - jak to powiedział - że nie będzie tego zgłaszał, bo nie chce więcej stresów. Taksówkarze żerują na tym, że Norwegom nie chce się zgłaszać takich spraw. Nawet nie wiemy, ile takich kradzieży ma miejsce" - powiedziała przewodniczka.