Zbliżając się do miejsca parkingowego - tzw. koperty, zarezerwowanego dla osoby niepełnosprawnej, "polski inwalida" rozgląda się w poszukiwaniu patrolu straży miejskiej lub policji. Chwila zastanowienia i auto stawia w niedozwolonym miejscu. Zazwyczaj "na sekundę", by załatwić ważną sprawę. Tak zajmują miejsce niepełnosprawnemu kierowcy. Jeśli parkingowi piraci będą mieli "pecha" czeka ich stu złotowy mandat i jeden punkt karny. Wkrótce kara będzie pięciokrotnie wyższa. Może wtedy coś się zmieni, ale na razie scenariusz wygląda często podobnie. Duży niebieski znak i trzy białe koperty na asfalcie. Nie sposób nie zauważyć - to miejsce dla inwalidów. Parkują, jeśli mają możliwość. Niestety, częściej takowej nie mają. Parking przy ulicy Jana Heweliusza w centrum Gdańska. Pod samą przychodnią lekarską. Blisko kina i sklepów. Podjeżdża elegancka bizneswomen srebrnym peugeotem. Beztroska i zadowolona . Zaparkowała tuż pod dużym znakiem informacyjnym. Przejrzała się w samochodowym lusterku, poprawiła makijaż i pewnym krokiem wysiadła z samochodu. Zatrzymała się w kawiarni dokładnie naprzeciwko parkingu. Może nie zauważyła oznaczenia? Później kierowca renault clio - choć szczuplej postury ciała, prowadzący zwyczajny model samochodu - powtarza schemat "polskiego inwalidy" - rozgląda się i zostawia auto na "kopercie". Wie, że robi źle. Lekko zmieszany wypatruje strażników miejskich, wysiada i pospiesznie idzie do przychodni. W drodze powrotnej, widząc reporterki zainteresowane nieoznakowanym pojazdem, ucieka z powrotem. Po chwili pojawia się patrol policji. Z mandatem - sto złotych i punktem karnym czeka na uciekiniera. Tylko na chwilę - Przyjechaliśmy na randkę - mówi pani Marta, atrakcyjna i dobrze ubrana blondynka, dziewczyna Kuby - właściciela sportowej wersji samochodu marki Renault. - Kuba rozejrzał się i zostawił auto w miejscu zarezerwowanym dla inwalidów. Nie powiedziałam nic - dodaje zażenowana. - Było to nasze pierwsze spotkanie, a miejsce tuż obok kina. Wiedziałam i wiem, że tak robić nie można. Po prostu oboje pomyśleliśmy egoistycznie, a może właśnie wtedy ktoś, dla kogo to miejsce jest przeznaczone, też chciał iść na film. Jest szansa, że blondynka wyciągnie wnioski na przyszłość. Oby. Niestety, często dochodzi do recydywy, a tłumaczenia pozostają błahe. - Bardzo się spieszę - mówi kierowca granatowego volkswagena passata. - Wpadłem tylko na szybkie zakupy. "Szybkie zakupy" to kilkanaście wypakowanych po brzegi siatek. Wolnych miejsc było dużo, a to co nim kierowało to zwykle lenistwo? - Po prostu stąd miałem najbliżej do wejścia i nie musiałem przebijać się z siatkami przez cały parking - tłumaczy. W ten sposób auto zajęło jedną z sześciu "kopert" zarezerwowanych dla inwalidów przy hipermarkecie Leroy Marlin w Gdańsku. - Jak często się to panu zdarza? - pytamy. - Wcale! - wykrzykuje mężczyzna - To pierwszy raz! Podobno najtrudniejszy jest pierwszy raz. Ale może się mylimy. 500 zł w kopercie! Tak naprawdę nikt nie wie, ile jest w Trójmieście miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych. Są one policzone w miejscach płatnej strefy parkowania, a to tylko ułamek wszystkich dostępnych w Gdańsku, Gdyni i Sopocie. We Wrzeszczu na 325 miejsc postojowych (płatnych), 19 przysługuje inwalidom. Na Starym Mieście - 33, na 1012 miejsc. W całej Gdyni jeszcze rok temu było ich 139. Ile jest dzisiaj, nie wie nikt. Liczba "kopert" w Trójmieście dla osób niepełnosprawnych jest coraz większa. Wyższa będzie także kara. Zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Komendy Głównej Policji, koszta będą pięciokrotnie wyższe. - Za zajęcie miejsca parkingowego osobie niepełnosprawnej trzeba będzie zapłacić pięćset złotych mandatu i dostaniemy pięć punktów karnych - mówi Magdalena Michalewska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Dzięki nowym przepisom policja będzie mogła odholować samochód na koszt właściciela. Pojawi się tez możliwość kontrolowania i karania kierowców na parkingach centrów handlowych. Anna Werońska, Dina Kinas