Do zdarzenia doszło w listopadzie 2016 r. Milewski miał jechać pod prąd i potrącić interweniującego funkcjonariusza policji. Członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie miał również znieważyć policjanta, wielokrotnie nazywając go "durniem". W tej sprawie zapadły dwa wyroki: W czwartek, 19 września, Sąd Rejonowy w Sopocie uznał radnego winnym znieważenia policjanta. Milewski ma zapłacić tysiąc złotych grzywny, tysiąc złotych zadośćuczynienia i pokryć koszty sądowe. Wyrok jest nieprawomocny, a radny będzie się odwoływał. Z kolei w lipcu Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał Milewskiego winnym potrącenia funkcjonariusza i nakazał zapłatę 500 złotych grzywny. Ten wyrok jest prawomocny. Co na to polityk? "Kategorycznie nie zgadzam się z tymi wyrokami sądów. Od początku twierdzę to samo: policjant symulował upadek, a cała sytuacja została obliczona na to, żeby zrobić mi jakąś krzywdę, ponieważ nie uklęknąłem przed władzą" - mówi "Gazecie Wyborczej" Milewski. "Zachowanie policjanta było agresją w stosunku do mnie. Policjant, żeby mi dołożyć, próbował wkręcić mnie w potrącenie. (...) Miałem jakieś resztki nadziei w zakresie solidności organów sprawiedliwości. Po tym wszystkim widzę, że to wszystko działa w sposób zorganizowany, aby człowieka załatwić. Jak za PRL-u" - twierdzi radny. Więcej w "Gazecie Wyborczej"