Mikołaj Zalasiński mający wprawę w odgrywaniu czarnych charakterów - Don Giovanni, Rigoletto - przekroczył ramy stereotypu, że Oniegin to zwykły antybohater i dodał mu odrobinę człowieczeństwa. Można mu wierzyć, że odrzuca uczucie Tatiany, z przekonaniem, że czyni to dla jej dobra. On przecież wie jak to skończyłoby się dla dziewczyny. Trudno tez winić go za śmierć Leńskiego, która w rezultacie nasiliła w nim poczucie beznadziejności życia. A czy do pojedynku w ogóle by doszło gdyby wybranką poety była kobieta pokroju Tatiany a nie Olgi? Ale potrafi też być odrażający, gdy z wyższością bywalca salonów ignoruje otoczenie, czy z bezwzględnym chłodem i znużeniem opowiada o chorobie bliskiej mu osoby. Ostatecznie jest zrozpaczony i przegrany, gdy uświadamia sobie, że przegapił szansę na miłość. Paradoksem jest fakt, że dopiero wtedy miał szansę poczuć, iż naprawdę żyje. Tatiana - przeciwieństwo Oniegina - istota mądra, dobra i szlachetna. Przechodzi metamorfozę od nadwrażliwego, trochę zagubionego dziewczęcia do kobiety świadomie i zgodnie ze swoimi zasadami postępującej w życiu. Olga, dziecinna i beztroska wydaje się, ze żyje tylko po to, by stanąć kiedyś na ślubnym kobiercu. Ale czy rola żony, matki zwalnia ją z myślenia i osobistego rozwoju? W drugim akcie, po śmierci Leńskiego siedzi jedynie na wózku inwalidzkim i z tępym, pustym spojrzeniem patrzy gdzieś w przestrzeń. Manifestem tego, co ważne w życiu jest aria Gremina pełna wdzięczności za miłość, którą przyniósł mu los. Z kolei pytaniami egzystencjalnymi przesycona jest scena pojedynku. Zanim dwóch przyjaciół wymierzy w siebie broń, prawie z szeptem na ustach zadaje sobie pytanie o sens tej sytuacji. Także premierowa obsada dostarczyła wielu wrażeń muzycznych za sprawą odtwórców głównych ról: Anny Wierzbickiej (Tatiana), Mikołaja Zalasińskiego (Oniegin) i Pawła Skałuby (Leński). Aria Gremia pięknie zabrzmiała w wykonaniu Romualda Tesarowicza. Orkiestra Opery Bałtyckiej Pod dyrekcją Jose Marii Florencia wydobyła piękno i bogactwo utworu Czajkowskiego od sielankowych klimatów rosyjskiej prowincji, po atmosferę salonów oraz rozterki, wyznania i dramaty bohaterów. W kupletach Triqueta - potraktowanych z przymrużeniem oka - Sylwia Kowalska - Borowy z towarzyszącym jej Radosławem Palutkiewiczem bardzo klasycznie i wdzięcznie naśmiewa się z nadęcia, próżności i snobizmu. A w polonezie subtelnie i z gracją zatańczyła Elżbieta Czajkowska - Kłos. Kierownictwo muzyczne - Jose Marii Florencia, scenografia - Jagna Janicka, choreografia - Izadora Weiss, reżyseria i inscenizacja - Marek Weiss. BB