Przed wejściem do budynku gdańskiej prokuratury Andrzej G. powiedział dziennikarzom, że nie wiedział co robi. "Byłem tego nieświadomy" - powiedział o dokonaniu makabrycznej zbrodni. O wyniku przesłuchania śledczy mają poinformować zaraz po jego zakończeniu. Celę dyrektorowi otworzył funkcjonariusz więzienny. Andrzej G. wszedł do środka, a drugi osadzony mężczyzna wyszedł na zewnątrz. Drzwi nie zostały do końca zamknięte. Dyrektor zadał więźniowi co najmniej cztery ciosy nożem kuchennym o 15-centymetrowym ostrzu, w okolice szyi, prawej pachy i w klatkę piersiową. Zwłoki ofiary odkrył po powrocie do celi drugi skazany więzień. Śledczy badają m.in. czy nóż wniósł do celi Andrzej G., czy też był on wcześniej w celi. Prokuratura poinformowała, że w sprawie brane są pod uwagę dwie hipotezy. Pierwsza to konflikt między dyrektorem a więźniem; druga - to problemy osobiste Andrzeja G. Dyrektor po wyjściu z celi wrócił do gabinetu i poprosił swoich podwładnych, aby wezwali policję, przyznając, że zabił skazanego. Dyrektor więzienia został natychmiast zawieszony w obowiązkach służbowych.