Zdarzenie miało miejsce w jednopiętrowym budynku mieszczącym się w odległości około 3 kilometrów od samego centrum Gdańska. Właściciel domu wynajmował go na siedziby kilku firmom. Para, która zginęła, mieszkała w jednym z pomieszczeń budynku w zamian za dozorowanie go. Mężczyzna i kobieta mieszkali na parterze. Zatruli się oparami powstałymi w wyniku pożaru piwnicy. - Lekarz, który zbadał ciała, stwierdził, że ofiary nie żyją od około ośmiu godzin - powiedział rzecznik prasowy pomorskiej straży pożarnej, Tadeusz Konkol. Dopiero wieczorem okoliczni mieszkańcy zauważyli dym wydobywający się z domu i zawiadomili policję. W obiekcie było tyle dymu, że aby wejść do środka strażacy musieli założyć aparaty tlenowe. Po przewietrzeniu i zbadaniu pomieszczeń okazało się, że ogień już wcześniej zgasł sam. Spaliły się meble i inne przedmioty zgromadzone w piwnicy. Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. W pierwszej wersji straż pożarna informowała, że w obiekcie nastąpił wybuch pieca gazowego. Informacje te jednak nie potwierdziły się.