Matki chrzestne Strażnika-3 i Strażnika-5, czyli Barbara Stasiak i Urszula Brysiewicz (żony ministra i wiceministra SWiA) nie rozbiły co prawda butelek o burty nowych łodzi, lecz ograniczyły się do dokładnego oblania ich szampanem. Nie zrobiły tego z troski o kruchość konstrukcji obu jednostek, bo zbudowane w szwedzkiej stoczni N. Sundin Dockstavarvet łodzie do kruchych nie należą. Kiedy nowe łodzie, od wczoraj wchodzące w skład Kaszubskiego Dywizjonu Straży Granicznej, wypłyną w swój pierwszy rejs? - Tego nie wiadomo, ponieważ nie są to łodzie patrolowe, lecz interwencyjno-pościgowe - wyjaśnia komandor Piotr Stocki, komendant Morskiego Oddziału Straży Granicznej. - W związku z tym ich rolą nie będzie patrolowanie naszej morskiej granicy, lecz reagowanie w przypadku jej naruszenie lub w innych sytuacjach kryzysowych. Strażnik-3 i Strażnik-5 to niemal 16-metrowe jednostki o szerokości 4 metrów i wyporności ok. 20 ton. Ich kadłub w całości wykonany jest z aluminium. Dzięki dwóm silnikom marki Scania, o mocy 800 KM każdy, łódź osiąga prędkość 42 węzłów, czyli ok. 75 km/h. Bez zawijania do portu może przepłynąć ok. 300 mil morskich, czyli ok. 540 km. Umiejscowienie nadbudówki w części rufowej sprawia, że nawet przy dużej prędkości załoga ma doskonałą widoczność. W nadbudówce jest miejsce dla czterech marynarzy oraz nawet ośmiu pasażerów. Każda z łodzi kosztowała ponad 6,7 mln zł. Zostały kupione dzięki tzw. funduszom Schengen, z których finansowane jest wyposażenie służb strzegących zewnętrznych granic państw Unii Europejskiej. Jeszcze w listopadzie Morski Oddział Straży Granicznej zyska dwie identyczne jednostki. Autor: ms