Główny oskarżony Leszek Burczyk skazany na dożywotnie więzienie decyzją sądu będzie mógł starać się o warunkowe zwolnienie do 45 latach odbycia kary. 22-letni Maciej Misiak i 20-letni Paweł Węsak zostali skazani na 25 lat więzienia. Sąd nie zgodził się w tym przypadku z żądaniami prokuratora, który chciał, aby mieli oni prawo do wnioskowania o przedterminowe zwolnienie po 20 latach. W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił okrucieństwo oskarżonych. - Trudno wyobrazić sobie większą brutalność, skoro ofiara Marcin B. będąc poraniony zdołał uciec z miejsca, gdzie wrzucono go już do dołu. Został przez nich jednak złapany, ponownie wrzucony do dołu, a następnie łomem rozbito mu czaszkę; i komentarz do tego "ale miękko poszło, ale łatwo poszło". To trudno nawet określić zezwierzęceniem, dlatego, że zwierzęta sobie nawzajem takich rzeczy nie robią - powiedział przewodniczący składu sędziowskiego Włodzimierz Brazewicz. Według sądu, to zachowanie oskarżonych świadczy o ich "wyjątkowej perfidii i demoralizacji". Sąd wyjaśnił też, dlaczego Burczyka będzie miał możliwość ubiegania się o przedterminowe zwolnienie z więzienie nie wcześniej niż po 45 latach. - Kara dożywotniego więzienia zastępując dawną najsurowszą karę powinna być taka, aby oskarżony nigdy, nigdzie, nikomu nie zagrażał. Sąd, pamiętając o prawie mówiącym o tym, że osoba skazana na dożywotnie więzienie, może być ewentualnie, przedterminowo zwolniona, po odbyciu nie mniej niż 25 lat, uznał, że jest to rygor zbyt mało surowy - dodał Brazewicz. Sąd podkreślił, że przy wymierzaniu wyroków Misiakowi i Węsakowi wziął pod uwagę ich młody wiek oraz "minimalną skruchę". Obaj opisali bowiem przebieg zabójstwa, umniejszając jednak w nim swoje role. Prokurator nie ma zamiaru składać odwołania od wyroku. Z kolei obrońca z urzędu Burczyka nie wykluczył, że oskarżony będzie domagał się apelacji. Dzisiaj rano na ostatniej rozprawie doszło do bójki między oskarżonymi. Interweniowała policja. Rozprawę przerwano. - Wysoki sądzie, na żadnej z moich rzeczy nie znaleziono ani kropli krwi, ani jakichkolwiek śladów, które pochodziłyby od Magdy i Marcina - zarzekał się główny oskarżony podczas mowy końcowej. Później między oskarżonymi wywiązała się bójka, a pod adresem sędziego padło wiele wulgarnych słów. Rozprawę przerwano. Jak sędzia uzasadnił wyrok, posłuchaj w relacji trójmiejskiego reportera RMF Roberta Gusty: Do głośnego na Wybrzeżu zabójstwa 20-letniej Magdaleny J. i jej rówieśnika Marcina B., mieszkańców Starogardu Gdańskiego, właścicieli hurtowni chemicznej w pobliskich Skarszewach, doszło 30 listopada 1999 r. Tego dnia pojechali samochodem po towar do Gdyni. Ich ciała znaleziono w styczniu 2000 roku w lesie w Wysinach niedaleko Kościerzyny. Zmasakrowane zwłoki leżały zakopane w dole. Skazani mężczyźni dokonali zbrodni dla celów rabunkowych. Ofiarom zabrali m.in. samochód opel astra o wartości 53 tys. złotych oraz przedmioty osobiste jak np. zegarki, biżuterię i telefony komórkowe.