Problemy z kanałem Raduni ciągną się od... ponad 650 lat. Wówczas to Krzyżacy nie otrzymali zezwolenia wodno-prawnego i dlatego dziś nie można kanału traktować jako urządzenia wodnego. Jeśli kanał byłby takim urządzeniem, to wówczas musiałby się nim zajmować Gdańsk. Zezwoleń jednak nie ma i trwają spory. Gdańsk twierdzi, że Radunia w większej swej części płynie przez Pruszcz Gdański. - Ale Pruszcza w żaden sposób nie stać na naprawę kanału - odpowiada burmistrz miasta Janusz Wróbel. Inne przepisy mówią z kolei, że to urząd marszałkowski powinien łożyć na naprawę kanału. - Tak jak nie potrafi szewc chleba piec, tak my nie potrafimy zarządzać kanałem burzowym w środku miasta - odpowiada wicemarszałek woj. pomorskiego Kazimierz Klawiter. Jedno jest pewne Radunia pokazała, że może być groźna. Urzędnicy muszą więc zakończyć te żenujące dyskusje i usiąść do stołu, aby się dogadać.