- Jesteśmy przekonani, że naszą córkę można było uratować, gdyby w kwidzyńskim szpitalu wcześniej się nią zajęto - mówią. - Jesteśmy oburzeni wypowiedzią Mirosława Górskiego, zastępcy dyrektora szpitala, którą przeczytaliśmy w "Kurierze Kwidzyńskim" - "szpital zrobił wszystko, co było można". Naszym zdaniem nie zrobił. 8 grudnia tego roku Ewelina skończyłaby 23 lata. Nigdy wcześniej nie chorowała, była wyjątkowo pogodną, roześmianą dziewczyną. Pracowała w kwidzyńskiej fabryce Jabil i wybierała się na jakiś czas do Anglii, miała już bilet. W sobotę 7 czerwca czuła się świetnie, poszła z dawno nie widzianą koleżanką na dyskotekę. Nic nie wskazywało na to, że coś jej dolega. We worek 10 czerwca wieczorem już nie żyła. Jej rodzice postanowili dokładnie zrelacjonować nam przebieg wydarzeń od soboty do chwili śmierci jej córki. Pogrzeb Eweliny odbył się w sobotę. - Jej życia nikt nam nie wróci, ale choćbyśmy mieli stracić wszystko, nie zostawimy tak tej sprawy. Jeśli ktoś zawinił i przez niego Ewelinka umarła, musi zostać ukarany - powiedzieli państwo Wachowscy. Autor: ad