9-letnia wówczas Marta była podopieczną Fundacji "Rodzina Nadziei" w Sopocie. W lutym państwo Grzybek stworzyli dla niej rodzinę zastępczą. - Na początku nie było łatwo. Marta nie chciała nas zaakceptować, ale powoli zaczęła się przyzwyczajać - dodaje pan Tadeusz. W czerwcu 2004 r. państwa Grzybek poproszono, aby zaopiekowali się niepełnosprawnym, 12-letnim Pawłem. Tylko na czas wakacji, bo wtedy ośrodki wychowawcze są pozamykane. - Kiedy Kuba o tym usłyszał, powiedział: "Chyba nie odmówisz?". Bałam się tej odpowiedzialności. Przecież to dziecko na wózku inwalidzkim - dodaje pani Ania. Pan Tadeusz był wtedy na pogrzebie w Koszalinie. Kiedy przyjechał, chłopiec był już w domu. - Pawełek był bardzo zaniedbanym dzieckiem. Szczerze mówiąc, liczyłem dni do zakończenia wakacji - przyznaje. Minął ponad miesiąc, kiedy pani Ania zdecydowała, że Paweł zostaje. Jej mąż nie mógł w to uwierzyć. Pewnego dnia Paweł powiedział: "Wujku, ja mam do wujka taką prośbę. Czy mógłbym nie jechać do ośrodka, tylko zostać z wami?". Pana Tadeusza zamurowało. Chłopak został. - Kiedy dostał pierwszą ocenę opisową ze szkoły, przeżyliśmy szok - mówi Tadeusz Grzybek. - Nie była najlepsza. Jednak po roku opinia była diametralnie odmienna. Minęły trzy lata. Od tamtego czasu chłopiec bardzo się zmienił. Państwo Grzybek jeżdżą z nim na rehabilitację, a niedawno miał operację stawu biodrowego i nóg. Widać, że z dnia na dzień jego stan jest coraz lepszy. Na pytanie, czy lubi mieszkać z ciocią i wujkiem, uśmiecha się. - Bardzo. Niedługo się przeprowadzamy - odpowiada chłopiec i przytula się do swojej cioci. - Warto zaopiekować się chociaż jednym potrzebującym dzieckiem - dodaje pani Ania. Mariusz Kurzyk