Mężczyzna włamał się do stacji transformatorowej tuż przed północą. Rannego znaleźli energetycy, którzy dostali od mieszkańców zgłoszenie o wybuchu w stacji i awarii. Prądu nie miało wtedy ponad 3,5 tysiąca odbiorców w Gdańsku. Wybuchu nie było, doszło natomiast do zwarcia, które spowodował 44-latek podczas próby kradzieży kabli. - Mężczyzna prawdopodobnie próbował wyciąć żyły powrotne kabla średniego napięcia. Spowodował zwarcie i został poparzony łukiem elektrycznym oraz prawdopodobnie porażony prądem. W wyniku zwarcia uszkodzeniu uległa głowica kablowa. Do czasu przybycia technika policyjnego i wykonania przez niego dokumentacji zdjęciowej stacja przy ul. Zakopiańskiej była bez napięcia - tłumaczy Alina Geniusz-Siuchnińska, rzecznik prasowy spółki Energa-Operator. Mężczyzna był dobrze wyposażony i przygotowany do kradzieży. - Miał ze sobą plecak, latarkę, rękawiczki oraz szereg narzędzi służących do kradzieży kabli. Niewykluczone, że włamał się tam po to, żeby ukraść kable, które są miedziane. One w skupach złomu mają większą wartość - mówi Aleksandra Siewert z gdańskiej policji. 44-latek jest już dobrze znany funkcjonariuszom. Był wielokrotnie karany i notowany za podobne kradzieże. Jak informuje, policja to ten sam mężczyzna, który w 2013 roku zniszczył stojący w gdańskim parku wspólny pomnik Ronalda Reagana i Jana Pawła II. Figurze byłego prezydenta USA odpiłował wtedy lewą rękę. Policja znalazła ją później w jednym ze skupów złomu.