"Uważamy, że te dane pomogą udrożnić procedury ujawniania innych, dotychczas tajnych współpracowników służb bezpieczeństwa PRL" - głosi, udostępniony PAP apel do IPN. Został on także przekazany m.in. prezydentowi, premierowi, parlamentowi oraz Episkopatowi Polski. Pod apelem do IPN podpisało się 11 osób, którzy będąc członkami PSKL, przedstawiają się również jako "uczestnicy protestów w 1970 r. w Gdańsku, członkowie WZZ (Wolnych Związków Zawodowych - PAP) i opozycji politycznej, współorganizatorzy oraz więźniowie polityczni totalitarnego systemu politycznego". Sygnatariuszami listu do IPN są m.in. bracia Błażej i Krzysztof Wyszkowscy, , i . - Interes państwa wymaga, żeby wreszcie publicznie i ostatecznie powiedzieć, kto był agentem o pseudonimie "Bolek". Niech władze państwowe wreszcie coś z tym fantem zrobią. Mnie ludzie mogą nie wierzyć, że symbol obalenia komunizmu był agentem SB - powiedział . Jak powiedział chcący zachować anonimowość, jeden z czołowych działaczy opozycji, po ujawnieniu w 1992 r. tzw. listy Macierewicza, wśród osób związanych z solidarnościowym podziemiem zaczęła krążyć pogłoska, że agentem o ps. "Sierżant Kobrzyński" był Wałęsa. Miał to być jego pseudonim z rzekomej współpracy z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa, podjętej jeszcze przed 1970 r. podczas służby w wojsku. Krzysztof Wyszkowski z kolei jest pewien, że tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek" był Lech Wałęsa. W poniedziałek Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że Wyszkowski naruszył dobra osobiste Wałęsy twierdząc, że b. prezydent był w przeszłości agentem SB. B. działacz WZZ ma przeprosić za to Wałęsę, a w ramach zadośćuczynienia wpłacić 40 tys. zł na rzecz szpitala dziecięcego w Gdańsku-Oliwie. Wyrok nie jest prawomocny.