Jak poinformował w piątek Marcin Daczko z zespołu prasowego Izby Celnej w Gdyni, towar przypłynął do Polski z Singapuru. Dalej miał trafić na Ukrainę. Podejrzenia celników wzbudziła wyjątkowo niska cena wód podana w dokumentach przewozowych. - Po konsultacji z przedstawicielami firm, których nazwy pojawiły się na towarze, oceniliśmy, że jego rynkowa wartość to prawie 3,7 mln zł. Tymczasem w dokumentach podano wartość kilkakrotnie niższą - powiedział Daczko. Celnicy zdecydowali się zatrzymać kosmetyki. Czekają one teraz w magazynach na przedstawicieli firm perfumeryjnych, których znaki towarowe są na opakowaniach. Po obejrzeniu towaru orzekną oni czy rzeczywiście mają do czynienia z podróbkami, a jeśli tak, to zdecydują co zrobić z kosmetykami oraz czy podjąć kroki prawne w stosunku do nieuczciwych producentów.