Protesty rozpoczęły się w południe przed dworcem kolejowym w Juracie, na kilka godzin przed lądowaniem w Gdańsku prezydenckiego samolotu Air Force One. - Bush przyjechał na Hel, ale jego miejsce jest w prawdziwym piekle (ang. hell). Mam nadzieję, że uda nam się zgotować mu tutaj piekło - mówił Filip Ilkowski, szef Inicjatywy "Stop wojnie" - jednego z organizatorów piątkowej manifestacji. Udział w proteście wzięli także członkowie partii Zieloni 2004, Młodych Socjalistów, Nowej Lewicy Piotra Ikonowicza, SdPl i Pracowniczej Demokracji. "Świat dla ludzi nie dla Busha", "Wycofać wojska z Iraku i Afganistanu", "Stop rzezi w Iraku", "Nie dla baz USA", "Nie chcemy siedzieć na beczce prochu", "George Bush terrorysta numer jeden", "Wyrzutnia dla rządu - nie dla rakiet!", "Welcome to Hel(l)" - to niektóre z haseł, jakie widniały na transparentach. Gdy manifestanci przygotowywali się do marszu w kierunku rezydencji prezydenckiej w Juracie, z ulicy na chodniki zepchnęła ich policja. Demonstranci krzyczeli: "Pokojowa demonstracja" i: "Zomowcy!". Sytuację rozładowała dopiero interwencja burmistrza Jastarni Tyberiusza Narkowicza, który potwierdził, że demonstracja ma pozwolenie na przemarsz w kierunku rezydencji - miejsca spotkania prezydentów Polski i USA. Po półtorej godziny oczekiwania demonstracja ruszyła. Kolorowy korowód przeszedł około 2 km od dworca kolejowego w Juracie w pobliże prezydenckiej rezydencji - ok. pół kilometra od bramy wjazdowej do ośrodka. Tam drogę protestującym zablokowała policja. Zmuszeni do zatrzymania się, antyglobaliści tańczyli i śpiewali. Jednak - przede wszystkim - dalej prezentowali swój pogląd na politykę zagraniczną USA. Między drzewami wywiesili transparent z napisem "BUSH OUT"; wypatrując śmigłowca z amerykańskim prezydentem wykrzykiwali też hasła, m.in.: "Bush do buszu", "Spieprzaj dziadu". Część usiadła na ziemi, tworząc napis "GET OUT" (wynoś się). Protestowi towarzyszył happennig. Jedna z antyglobalistek w masce imitującej prezydenta USA podeszła do kordonu policji przy wtórach okrzyków: "wpuśćcie Busha". Później manifestujący "strzelali" do niej z pistoletów na wodę. Protest przebiegał w sposób pokojowy. Nie doszło do poważniejszych incydentów z policją. Funkcjonariuszy, wyposażonych w tarcze i broń gładkolufową, było 200. Według szacunków policji, udział w piątkowych protestach wzięło ok. 60 osób. Dużo wyższe są szacunki organizatorów, którzy oceniają, że w Juracie zjawiło się ok. 250 antyglobalistów. Jak podała policja, nikt nie został zatrzymany; nie ma też informacji, by ktoś z protestujących zgłaszał się do szpitala. Protest antyglobalistów zakończył się ok. 18.15.