Sąd zdecydował się na skonfrontowanie b. pracowników, ze względu na rozbieżności w zeznaniach, jakie wcześniej złożyli oni w czasie procesu. Część pracowników twierdziła przed sądem, że w pokoju, w którym pracowała kobieta paliło się rzadko, innego zdania była ona sama, jej rodzina oraz niektórzy pracownicy firmy. W czasie konfrontacji wszyscy świadkowie potwierdzili swoje wcześniejsze zeznania. Jedna z b. pracownic mówiła w środę, "w firmie panowało ciche przyzwolenie na palenie papierosów". - Za każdym razem, gdy przychodziłam do pokoju powódki, czuć było dym - mówiła kobieta. Świadek dodała, że osoba, z którą pracowała kobieta trzymała popielniczkę pod biurkiem, spod którego "unosił się dym papierosowy". Jak zeznała, w pokoju powódki palono nawet po 1996 roku, kiedy to weszła w życie ustawa zabraniająca palenia w miejscu pracy. Z kolei koleżanka z pokoju kobiety przyznała w czasie konfrontacji, że paliła we wspólnym pomieszczeniu, dodała jednak, że robiła to sporadycznie i "tylko w sytuacjach stresowych". Sąd wyznaczył kolejny termin rozprawy w tym procesie na październik. Do tego czasu przedstawiciel prawny pozwanego chce zebrać dokumentację medyczną powódki i przedstawić ją biegłemu, by ten wypowiedział się m.in. na temat związku stanu jej zdrowia z przebywaniem w pomieszczeniach, w których palono papierosy. Proces, w którym 63-letnia Hanna Niewiadomska z Gdańska żąda od firmy Skanska SA zadośćuczynienia za cierpienia spowodowane ciężką chorobą, rozpoczął się w styczniu tego roku. Jak poinformowała Niewiadomska, przez 33 lata pracowała ona najpierw w Gdańskim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych, a później w Skanska SA (firmie powstałej po przekształceniu GPRD) "w oparach dymu tytoniowego". Ponad dwa lata temu lekarze wykryli u niej złośliwy nowotwór płuc. Kobieta przeszła trzy operacje, chemioterapię i radioterapię. Ani Niewiadomska, ani nikt z jej rodziny nigdy nie palił papierosów. Na pierwszej rozprawie w tym procesie znany gdański onkolog, prof. Jacek Jassem z Akademii Medycznej w Gdańsku powiedział dziennikarzom, że bierne palenie przez jego pacjentkę przez tyle lat "jest prawie pewną przyczyną jej ciężkiej i nieuleczalnej choroby".