Zawieszenia członkostwa w partii do czasu wyjaśnienia sprawy oczekiwało od pomorskiego "barona" kierownictwo Sojuszu. Do czasu zwołania konwencji wyborczej pomorskiego SLD, która ma odbyć się do końca kwietnia, kierowanie ugrupowaniem przejął jeden z czworga zastępców Jędykiewicza - poseł Andrzej Różański. Były pomorski "baron" SLD został zatrzymany w środę przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego w związku z aferą w wydawnictwie kościelnym archidiecezji gdańskiej Stella Maris. Po przesłuchaniu w gdańskiej Prokuraturze Apelacyjnej postawiono mu zarzuty dotyczące przywłaszczenia ok. 30 mln zł na szkodę spółki Energobudowa, której był prezesem, w tym wyprania prawie 14 mln zł, i oszustw podatkowych na ponad 12 mln zł. Decyzję o zawieszeniu członkostwa w SLD Jędykiewicz ogłosił podczas sobotnich obrad władz regionalnych SLD w Gdańsku. Na konferencji prasowej wyjaśnił, że uchwała władz krajowych SLD nakazuje zawieszenie członkostwa w partii każdemu, na kim ciążą zarzuty prokuratorskie. Zaprzeczył jednak, że prowadzona przez niego firma miała jakiekolwiek przestępcze kontakty biznesowe ze Stella Maris. Według prokuratury, Energobudowa poprzez kancelarię podejrzanego Janusza B. wystawiała fikcyjne faktury Stella Maris na usługi doradcze. Jędykiewicz zapowiedział, że choć w dniu przesłuchania przez prokuraturę i stawiania mu zarzutów odmówił składania wyjaśnień, to złoży je w późniejszym czasie. Jednak - jak zaznaczył - w całej sprawie jego wiedza jest skromna. B. szef pomorskiego SLD zamierza też zaskarżyć wysokość 700 tys. zł poręczenia majątkowego, jakie każe mu wpłacić prokuratura, oraz zakaz opuszczania kraju. B. pomorski lider SLD określił niektóre publikacje prasowe na temat afery "dziennikarskim chamstwem". Zarzucił mediom podawanie nieprawdziwych informacji, które "zniszczyły jego nazwisko". O przecieki do prasy dotyczące jego zatrzymania i postawienia zarzutów Jędykiewicz oskarżył Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i gdańską Prokuraturę Apelacyjną. Sekretarz generalny SLD Marek Dyduch uważa, że pomorski "baron" postąpił prawidłowo zawieszając swe członkostwo w partii. Jednak jego zdaniem każda tego typu sprawa uderza w SLD, szczególnie że "wyrok na Jędykiewiczu został wydany przez media jeszcze przed orzeczeniem sądu". Wiceszef Sojuszu Andrzej Celiński podkreślił, że w SLD są wyraźne reguły, które nakazują zawieszenie członkostwa każdemu, na kim ciążą zarzuty prokuratury. Problemem jest - jak dodał - "łączenie w polityce wysokich pozycji publicznych, partyjnych czy państwowych z własnym biznesem". - To jest sytuacja zawsze bardzo trudna, zwłaszcza w kraju, w którym większość inwestycji jest finansowanych ciągle z pieniędzy publicznych, na których rozdział władza publiczna ma decydujący wpływ - powiedział wiceszef SLD. - Trzeba wybierać w życiu - albo biznes albo polityka. To nie jest do pogodzenia - ocenił.