- Biedroneczko, leć do nieba, przynieść mi kawałek chleba... albo po prostu odleć i już mnie więcej nie gryź - tak zmodyfikowany wierszyk zaczną niebawem recytować mieszkańcy Niedźwiednika, Chełmu, Oliwy czy Moreny. Od kilku tygodni sen z powiek spędzają im azjatyckie kuzynki "naszych" biedronek. - Swędzi jak po komarze, ale bąble są większe i nie schodzą tak szybko - żali się Ania Kruszyńska z Moreny. - Już nawet nie chodzi o te ugryzienia, one na roletach zostawiają brzydką żółtą maź, którą później trudno zmyć - wtóruje jej mama. Inwazja Natrętne biedronki pojawiły się w stolicy Pomorza kilka tygodni temu. Liczne zgłoszenia odnotowano w gdańskiej SANEPiD. - To zapewne Harmonia axyridis, czyli biedronka azjatycka - tłumaczy Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego. - Przywędrowała do nas z Azji i wypiera "naszą" biedronkę. Stacje sanitarno-epidemiologiczne notowały już w kilku miejscach kraju takie inwazje. Harmonia axyridis na początku XX wieku miały stawić czoła panoszącym się w Stanach Zjednoczonych mszycom. Kilka dekad później agresywne biedronki zadomowiły się w Europie. W Polsce po raz pierwszy ich obecność stwierdzono dwa lata temu w Poznaniu. Od "polskich" różnią się kolorem i dużą liczbą kropek. Mogą być czerwone, żółte lub czarne. Według naukowców mała Azjatka nie jest bardzo niebezpieczna, ale może powodować alergie u osób, które ugryzie. Niestety, jesienią wchodzi do mieszkań, aby znaleźć miejsce do przezimowania. - Poza tym, że ugryzienie jest nieprzyjemne, to nie jest w żaden sposób groźne - zapewnia Joanna Izdebska z katedry zoologii bezkręgowców Uniwersytetu Gdańskiego. Kamień z serca. Jednak przydałby się jakiś złoty środek, by uniknąć tego w przyszłości. Czy istnieje? - Nie wiem, czy walka z biedronkami miałaby jakikolwiek sens, bo teraz jest taki moment, w którym one próbują znaleźć jakieś zimowiska - mówi Izdebska. - Im się teraz będzie robiło chłodniej, tym ten problem będzie coraz mniejszy. Na razie nie mają żadnych wrogów naturalnych, możemy się więc ich pozbywać jedynie poprzez zbieranie i wyrzucanie. Siły przyrody Nie ma więc konkretnej możliwości zwalczania Azjatek. - Jeśli zadziałamy jakąś bronią chemiczną, to będzie to zawsze bardziej szkodliwe dla nas - dodaje Izdebska. Według danych Centrum Badań Ekologicznych PAN Azjatki są nie tylko utrapieniem mieszkańców blokowisk. Ich upodobanie do pyłku kwiatowego, nektaru i dojrzałych owoców sprawia, że bywają utrapieniem sadowników. Zdarza się, że jesienią przylatują do sadów i urządzają sobie owocową ucztę. Jest nadzieja, że uciążliwość dla ludzi jest tylko chwilowa. - To nowy gatunek, który pojawił się stosunkowo niedawno i nasze rodzime gatunki nie zdążyły na razie na niego w żaden sposób zareagować - mówi Izdebska. - Jednak tak duża liczba biedronek może być atrakcyjnym żerem dla drapieżników i jak one się zorientują, to same z tym zrobią porządek. Ilona Truszyńska ilona.truszynska@echomiasta.pl