Prokuratura chce aresztowania Urszuli S., 34-letniej matki dziecka oraz Tadeusza D, 32-letniego ojca niemowlęcia, stawiając im zarzut narażenia na niebezpieczeństwo życia lub zdrowia człowieka. Rodzicom siedmiomiesięcznej Wiktorii grozi za to do 5 lat więzienia. Maria Pawłyna powiedziała, że rodzice nie przyznali się w czasie poniedziałkowego przesłuchania do zarzutu. - Ich zdaniem - nie zrobili nic złego zostawiając niemowlę pod opieką 54-letniego nietrzeźwego przyjaciela rodziny. Matka niemowlęcia pytana, dlaczego zdecydowała się wyjść z domu wiedząc, że ten mężczyzna pił alkohol wyjaśniła, że nie uznała go za pijanego - powiedziała prokurator Pawłyna. Na razie nie wiadomo czy i jakie zarzuty może usłyszeć 54-letni opiekun niemowlęcia. - Decyzja w tej sprawie zapadnie po otrzymaniu przez nas z Akademii Medycznej w Gdańsku (Pomorskie) wyników sekcji zwłok dziecka. Ma to nastąpić jeszcze w poniedziałek - wyjaśniła prokurator Pawłyna. Siedmiomiesięczna Wiktoria zmarła w sobotę między godziną 15 a 16. Rodziców nie było wtedy w domu. Poszli do oddalonej o 2-3 km od Jeziorki miejscowości, zostawiając dziewczynkę pod opieką 54- letniego przyjaciela. Jak się później okazało miał on w organizmie ponad 3 promile alkoholu. Nie wiadomo, w jaki sposób 54-latek opiekował się dzieckiem. Z zeznań sąsiadów wynika jednak, że dziewczynka głośno w tym czasie płakała. Ten płacz skłonił ich do wezwania policji. Kiedy patrol przyjechał do oddalonej o ponad 20 km. od Słupska Jeziorki, dziewczynka była już martwa. Rodzice Wiktorii zdążyli wrócić do domu przed przyjazdem policji. Nie można ich było jednak przesłuchać, gdyż oboje byli nietrzeźwi - ojciec miał ponad 3 promile alkoholu, matka 1,5 promila. Również z nietrzeźwym opiekunem dziecka policjantom nie udało się w sobotę nawiązać kontaktu. Lekarz patomorfolog, który dokonał zewnętrznych oględzin zwłok niemowlęcia, odkrył obrażenia na głowie i ręce dziecka. Jednak dopiero po sekcji zwłok będzie można powiedzieć czy rany te przyczyniły się do zgonu niemowlęcia.