Dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku (MN), Wojciech Bonisławski, złożył w Wojewódzkiej Komendzie Policji w Gdańsku wniosek w o wznowienie śledztwa. - Sprawa trafi do tzw. "archiwum x", czyli komórki zajmującej się nierozwiązanymi przestępstwami sprzed lat - zapowiedział rzecznik prasowy pomorskiej policji, nadkomisarz Jan Kościuk. Z kradzieżą sprzed lat wiąże się mnóstwo niewiadomych. Nie wiadomo nawet dokładnie, kiedy do niej doszło. Odkryto ją przypadkiem w kwietniu 1974 roku. W sali, w której prezentowano zbiory malarstwa flamandzkiego, spadł ze ściany jeden z obrazów Pietera Brueghla. Pracownik, który przyszedł zawiesić dzieło na miejsce, stwierdził, że wewnątrz ramy zamiast płótna znajduje się zdjęcie. Po sprawdzeniu innych obrazów okazało się, że podobnie postąpiono ze szkicem pt. "Ukrzyżowanie" Antona van Dycka. W czasie, gdy odkryto kradzież, prowadzona była renowacja klasztornych zabudowań, w których mieści się muzeum. Pod oknami stały rusztowania. Niewykluczone, że właśnie po nich złodzieje dostali się do wnętrza muzeum, ponieważ nie natrafiono na żadne ślady włamania. Wojciech Bonisławski juz kilka lat temu zainteresował się kradzieżą sprzed lat. Za pośrednictwem pełnomocnika prawego dotarł nawet do części akt sprawy. - Z ich treści wnioskuję, że śledczy nie podjęli wówczas wielu wątków, które mogłyby doprowadzić do złapania złodziei - mówi Bonisławski. Muzealnicy przekazali już funkcjonariuszom gdańskiego "archiwum x" zdobyte przez siebie dokumenty. Policjanci wystąpią do Archiwum Państwowego, które przechowuje akta sprawy, o komplet papierów i spróbują znaleźć złodziei. Pracownikom muzeum najbardziej zależy na odzyskaniu szkicu "Ukrzyżowania" Antona van Dycka. Dyrekcja placówki ocenia wartość tego dzieła na 1,2-1,5 mln zł. Dzieło Brueghla miałoby być warte około 200 tys. zł. ms