W grudniu ub.r. gdański sąd rejonowy skazał 29-latka na siedem lat więzienia, wypłatę 200 tys. zł zadośćuczynienia dla rodziców nieżyjącego chłopca oraz 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Od tego wyroku odwołała się obrona. We wtorek, na rozprawie przed sądem okręgowym, adwokat Michał Komorowski wnosił o obniżenie kary przynajmniej o połowę, czyli do najwyżej 3,5 roku więzienia, 100 tys. zł zadośćuczynienia oraz 5 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Jak argumentował Komorowski, zasądzona przez sąd rejonowy kara jest "rażąco niewspółmierna" m.in. wobec faktów, że mężczyzna nie był dotąd karany, przyznał się do winy i wyraził szczery żal. Obrońca przypomniał m.in., że oskarżony skierował do pokrzywdzonej rodziny list z przeprosinami. Jego zdaniem decydując o wymiarze kary, sąd rejonowy nie powinien brać pod uwagę wykroczeń drogowych popełnionych w przeszłości przez oskarżonego, bo uległy one zatarciu (29-latek był karany mandatami za zbyt szybką jazdę - PAP). - Nie neguję tragicznego wymiaru zdarzenia, rozmiaru szkody i niefrasobliwości oskarżonego - mówił we wtorek obrońca. Obrońca przypomniał też, że oskarżony ma rodzinę - narzeczoną i 4-letnie dziecko. - Ta tragedia może zniszczyć życie innego dziecka, które będzie wychowywać się bez ojca - mówił. Obrona przedstawiła też sądowi kilka opinii dotyczących oskarżonego a wystawionych m.in. przez sołtysa wsi, w której mieszkał przed wypadkiem, szefostwa klubu sportowego, w którym się udzielał, jego pracodawcy oraz członków rodziny. Wszystkie one przedstawiały oskarżonego w pozytywnym świetle - jako człowieka uczciwego, odpowiedzialnego i społecznie aktywnego. W trakcie przemowy obrońcy oskarżony Przemysław W. płakał. Poproszony przez sąd o zajęcie stanowiska powiedział, że żałuje wypadku. - Nie naprawię tego, choćbym chciał. Proszę o drugą szansę - powiedział mężczyzna i zadeklarował pomoc dla pokrzywdzonej rodziny. Prokurator zaapelował do sądu o utrzymanie w mocy wyroku, jaki zapadł w tej sprawie przed sądem rejonowym. - To kara jest sprawiedliwa i adekwatna do winy - mówił. Sąd zdecydował, że wyrok w tej sprawie zapadnie w środę. Do wypadku doszło w Sylwestra 2011 r. w Straszynie (Pomorskie) na drodze wojewódzkiej nr 222. Kierujący autem alfa romeo 29-latek wpadł w poślizg i wjechał na chodnik, uderzając od tyłu w spacerującą pięcioosobową rodzinę. Przemysław W. miał 0,4 promila alkoholu we krwi. Samochód jechał ok. 100 km/h, gdy dozwolona prędkość wynosiła 50 km/h. W wyniku odniesionych obrażeń w szpitalu zmarł 6-letni chłopiec. Dwójka pozostałych dzieci, poza otarciami skóry, wyszła z wypadku bez szwanku. Rodzice doznali licznych złamań. 47-letni ojciec rodziny miał m.in. złamany kręgosłup: z zawodu był szkutnikiem, a wypadek uniemożliwił mu dalszą pracę w tym zawodzie.